Wrzesień w tym roku rozpieszczał nas przepiękną ciepłą i słoneczną pogodą. Wielka szkoda, że ten czas już za nami, tym bardziej że październik na razie przypomina okropny ciemny i zimny listopad. Brr! Nie wiem jak Wy, ale ja najchętniej przespałabym ten czas. Jestem zdecydowanie ciepłolubna. Może jak opowiem Wam o zużyciach września, to choć na chwilę poprawi mi się nastrój? Zapraszam Was na mini recenzje.
1. Płyn micelarny do demakijażu Bourjois – nie mam mu nic do zarzucenia. Nie używałam go co prawda do zmywania wodoodpornego makijażu, ale przy tradycyjnym sprawdził się idealnie. Poza tym przyjemnie pachnie i jest wydajny. Chętnie kiedyś do niego wrócę.
2. Maska w płacie Baby Pet Vitality Panda Holika Holika – dobrze nasączona, odpowiednio powycinana i świetnie trzymająca się twarzy. Po użyciu jednej trudno o widoczne rozjaśnienie cieni, ale twarz po aplikacji była nawilżona i miła w dotyku. Wyglądała zdrowiej.
3. Naturalny tonik oczarowy Avebio – wyraźnie pomaga regulować wydzielanie sebum i sprawia, że ewentualne niedoskonałości szybciej się goją. Serdecznie polecam, szczególnie jeśli macie mieszaną lub tłustą cerę. Gwarantuję, że po nim będzie dłużej matowa. Więcej o nim tutaj.
4. Pielęgnujący balsam do mycia z olejkiem różanym Le Petit Marseillais – kremowy otulający myjacz o słodkim różanym zapachu. Nie wysusza skóry. Bardzo go polubiłam.
5. Pielęgnujący krem do mycia z wyciągiem z akacji Le Petit Marseillais – w działaniu podobny do poprzednika, ale nie przypadł mi do gustu jego ciężki akacjowy zapach. Nie moja bajka.
6. Nawilżający kremowy żel pod prysznic Avon Senses granat i migdał – nawilżenia nie zauważyłam, ale sam żel całkiem przyzwoity. Dobrze się pieni, nie wysusza. Ja do niego nie wrócę i znów ze względu na zapach, taki jakby perfumowany, przyciężki.
7. Żel pod prysznic Verbena L’Occitane – za tę cenę można by spodziewać się czegoś lepszego, a żel jest tylko przeciętny. Nieprzeciętny ma jednak zapach, który po prostu uwielbiam. Jeśli o to chodzi, kosmetyki L’Occitane są dla mnie zdecydowanie grzechu warte.
8. Masło do ciała czerwone winogrona Athena’s Treasures – kupione w wakacje na Rodos, kiedy skończyło mi się zabrane z Polski masło. Reklamowane i sprzedawane na miejscu jako super ekologiczne i naturalne. Skład jest jednak zwyczajny, długi, masło shea czy oliwa z oliwek nie znajdują się na pierwszych miejscach. W wakacje nie byłam z niego zadowolona ze względu na słodki zapach i cięższą konsystencję, ale na jesień jest super. Szybko się wchłania i dobrze nawilża.
9. Nawilżająco-wygładzający peeling do ciała Vianek z nasionami czarnuszki – dobry naturalny peeling ale bardzo tłusty. Mnie to nie przeszkadza, jednak lojalnie ostrzegam. Pachnie słodko cukierkowo, powinien się podobać.
10. Balsam do ciała Soraya silky skin – na parafinie. Do skóry bardzo suchej na pewno się nie nadaje, bo nawilża bardzo przeciętnie. Nic specjalnego.
11. Krem do rąk limonka i mięta The Secret Soap Store – wszystko w nim pokochałam, poza opakowaniem. Zapach ma przepiękny, świeży limonkowy, bardzo naturalny. Szybko się wchłania i fantastycznie pielęgnuje skórę dłoni. Tylko ta tubka… twarda i utrudniająca wydobywanie kremu. Gdyby była inna, byłby ideałem.
12. Nawilżający szampon do włosów suchych i normalnych Vianek – mój ulubieniec. Nie wiem, dlaczego jeszcze o nim nie napisałam, ale świetnie sobie radzi z moją wrażliwą skórą głowy. Ze względu na nią nie lubię eksperymentować z szamponami i jeśli jakiś mi pasuje, to zwykle dłużej się go trzymam i tak jest też z tym. Mam już kolejną butelkę.
13. Leczniczy szampon przeciwłupieżowy Nizoral – lubię mieć zawsze pod ręką. Kiedy tylko coś się dzieję z moją głową, 1-2 mycia i wraca do normalnego stanu. Na pewno kupię ponownie.
14. Maska regenerująca do włosów cienkich Aloes Wax NaturClassic – dodaje objętości, więc niezbyt trafiona, bo mam raczej odwrotny problem. Nie byłam z niej zbyt zadowolona, miałam problem z rozczesywaniem włosów. Zużyłam mieszając z innymi maskami.
15. Dwufazowy płyn do demakijażu Clinique – skutecznie i szybko usuwa makijaż. Bez podrażnień, bez szczypania w oczy. Byłam z niego bardzo zadowolona.
16. Rozświetlający krem wygładzający dla cery normalnej i mieszanej Vichy Idealia – bardzo wydajny. To maleństwo (15 ml) wystarczyło mi na długo. Bardzo przyjemny krem na dzień, lekki. Szybko się wchłania. Przyjemnie pachnie. Chętnie kupię produkt pełnowymiarowy.
17. Krem na noc z ekstraktem z kawioru Jean d’Arcel – nie jest zły, ale nie przekonał mnie do siebie.
18. Maseczka Tolerance Extreme Avene – nie zauważyłam, by intensywnie nawilżała. A moja skóra nie wymaga takiego nawilżenia, bo jest z natury mieszana. Przy suchej na pewno się nie sprawdzi.
19. Przeciwstarzeniowy krem naprawczy Biorherm Blue Therapy – a ten gagatek mnie zapchał, czego się po nim zupełnie nie spodziewałam. Nie polecam oczywiście.
Jak widzicie, wzięłam się w końcu za zużywanie miniaturek. To fajny pomysł na poznanie produktów, ale nie lubię ich zabierać w podróż, szczególnie tych kompletnie nieznanych, żeby nie było takich nieprzyjemnych sytuacji jak miałam z kremem Biotherm. W domu można szybko zareagować, odstawić i sięgnąć po sprawdzony kosmetyk. Trochę mi jeszcze tych miniaturek zostało…
A jak tam Wasze zużycia?