Wojciech Chmielarz fanów zjednał sobie cyklem o komisarzu Jakubie Mortce, ale ja poznałam go dopiero dzięki najnowszym powieściom, „Żmijowisku” i „Ranie”. I choć miałam do nich pewne zastrzeżenia, dobrze mi się je czytało i uważam, że są całkiem niezłe. Jak na ich tle wypada mająca premierę na początku maja „Wyrwa”, którą Chmielarz potwierdził swoją świetną formę?
Tajemnica śmierci
Po raz pierwszy dotarło do mnie, że Janina naprawdę odeszła, w chwili, kiedy stanąłem przed bramą przedszkola i zastanawiałem się, jak powiedzieć córce, że jej mama nie żyje.
Tymi słowami rozpoczyna swą najnowszą powieść „Wyrwa” Wojciech Chmielarz. Jej bohater, Maciej Tomski, dowiaduje się, że jego żona zginęła w wypadku. Obwinia się o jej śmierć, ale jednocześnie zastanawia, jak to się stało, że Janina zginęła na Mazurach, skoro tego dnia miała być zupełnie gdzie indziej. Nie daje mu to spokoju. Jego życie z dnia na dzień legło w gruzach. Pogrążony w żałobie, z trudem radzący sobie z opieką nad córkami próbuje rozwiązać tajemnicę śmierci żony. Z biegiem czasu okazuje się, jak niewiele ostatnio o niej wiedział. Szuka prawdy, ale pytania i wątpliwości tylko się mnożą.
Trudne emocje
Tak bardzo chcieliśmy być dorośli i odpowiedzialni, że zapomnieliśmy o tym, czego kiedyś pragnęliśmy. A kiedyś pragnęliśmy przede wszystkim być szczęśliwi.
Chmielarz stworzył tym razem powieść raczej obyczajową, psychologiczną nawet. Trup nie ściele się gęsto, język jest wygładzony, napięcia niewiele. A jednocześnie książka wzbudzała we mnie ogromną ciekawość tego, co wydarzyło się z Janiną. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, choć tematyka do łatwych nie należy. Chmielarz jest dobrym obserwatorem. Świetnie oddaje emocje. W najnowszej książce skupia się na żałobie, jej etapach, różnych sposobach radzenia sobie z nią. Poza tym boleśnie obnaża długoletnie związki, które zabiła codzienna rutyna, oparte często już wyłącznie na kredycie, dzieciach i przyzwyczajeniu. Mocno daje do myślenia.
„Wyrwa” tak różna od „Rany” czy nawet „Żmijowiska” zrobiła na mnie duże wrażenie.
Polecam.