Dziś mam dla Was kolejną propozycję jednodniowej wycieczki z Wrocławia. Niecałe 1,5 godziny samochodem w jedną stronę. Najpierw jazda do Sokolca, w Góry Sowie i zdobycie ich najwyższego szczytu – Wielkiej Sowy. Potem krótki przejazd w Góry Czarne, do Zagórza Śląskiego. Zwiedzenie Zamku Grodno i spacer po okolicy. Na koniec dnia, jeśli starczy czasu, Jezioro Bystrzyckie. Aktywny dzień, różnorodne atrakcje, ale nie bardzo męczące. Spokojnie na wyjazd nawet z młodszymi dziećmi, ale dorośli też nie będą się nudzić.
Góry Sowie, wejście na Wielką Sowę od Przełęczy Sokolej
Zdecydowaliśmy się na wejście na Wielką Sowę od Przełęczy Sokolej, ponieważ nie jest długie (szacunkowy czas wejścia na szczyt to nieco ponad godzina) i monotonne (po drodze mija się dwa schroniska). Przełęcz Sokola znajduje się dokładnie w miejscu, gdzie kończy się Rzeczka a zaczyna Sokolec (albo odwrotnie jeśli jedziecie z drugiej strony). Po obu stronach przełęczy są parkingi, latem miejsca jest sporo (zimą z pewnością niekoniecznie, bo w bezpośredniej okolicy jest sporo wyciągów narciarskich). Z Przełęczy Sokolej do pierwszego po drodze Schroniska Orzeł jest niedaleko, ale to najbardziej męcząca część szlaku. Nasłoneczniona, o dużym nachyleniu. Potem jest dużo łatwiej. Szlak biegnie głównie lasem. Minusem jest to, że w większości wyłożony jest luźnymi kamieniami. Dlatego mimo że trasa jest łatwa, w moim odczuciu wymaga co najmniej butów sportowych na grubszej podeszwie. Mniej więcej w połowie szlaku na szczyt mija się Schronisko Sowa. Nie zrobiło ono na mnie dobrego wrażenia. Do posiedzenia, zjedzenia, skorzystania z toalety zdecydowanie polecam Schronisko Orzeł.
Wielka Sowa
Na szczycie Wielkiej Sowy panuje swobodny, piknikowy klimat. Jest kilka wiat, sporo ławek, miejsce na ognisko, toaleta. Jest też zadaszone palenisko, gdzie pali się ogień i gdzie można usmażyć kiełbaski czy chleb. W niewielkim kiosku sprzedawane są pamiątki, przekąski, drzewo. Jest wieża widokowa, niewielka, ale warto wejść (bilet dla dorosłego 6 zł, dla dziecka 3 zł, maluchy do 6 roku życia wchodzą za darmo). Za szczycie znajduje się też malutka kapliczka. Kaplica powstała kilka lat temu i, jak dobrze pamiętam, w niedziele i święta odprawiane są w niej msze święte. Wielka Sowa przypomina mi trochę naszą pobliską Ślężę, tyle że tam jest więcej miejsca na górze, jest schronisko. Nie wiem, czy to jest norma, ale na Ślęży często wieje, przez to bywa dość zimno. Tymczasem w drodze na Wielką Sowę wiało, a na szczycie było spokojnie. Do parkingu wróciliśmy tą samą drogą.
Zamek Grodno w Zagórzu Śląskim
Z Przełęczy Sokolej, do której wróciliśmy z Wielkiej Sowy, do Zagórza Śląskiego jedzie się około 15 minut. Samochód można zostawić przy głównej drodze sąsiadującej z Górą Choina, na której znajduje się zamek. Jest tam trochę wyznaczonego miejsca. Stamtąd do zamku jest 15 minut pieszo gęstym liściastym lasem. Droga jest zacieniona, wiedzie łagodnie pod górę. Zamek czynny jest codziennie. Godziny otwarcia najlepiej podejrzeć na stronie, bo są różne w zależności od miesiąca i dnia tygodnia. W dni powszednie w wakacje ostatnie wejście jest o 17:00. My ledwo zdążyliśmy, bo wcześniej poszliśmy na obiad do mieszczącej się na terenie zamku Karczmy Rycerskiej. I tu zaskoczenie, bo w takim miejscu z dala od drogi jest czyściutko, smacznie i ceny są przystępne. Warto tutaj dodać, że karczma znajduje się na dziedzińcu zamkowym, na który wstęp jest bezpłatny, więc można tam zjeść będąc w okolicy nie mając w planach zwiedzania zamku.
Zwiedzanie zamku
Zamek Grodno można zwiedzać samodzielnie, z przewodnikiem lub wypożyczonym audioprzewodnikiem. Koszt biletu jest jeden, warto więc poczekać do pełnej godziny, kiedy oprowadza przewodnik. Bilety są w moim odczuciu bardzo drogie. Normalny kosztuje 20 zł a ulgowy 16 zł, więc za cała rodzinę zapłaciliśmy 72 zł. Zamek zwiedziliśmy z przewodnikiem. Trasa jest zaplanowana na około godzinę. Początki Zamku Grodno sięgają Średniowiecza. W międzyczasie był oczywiście niszczony i rozbudowywany. Dziś obejrzeć można między innymi salę rycerską, myśliwską, salę tortur i górny dziedziniec. Można wejść również na wieżę zamkową, z której rozciąga się przepiękny widok na Góry Sowie, Góry Wałbrzyskie i dolinę Bystrzycy. W salach nie ma zbyt wiele eksponatów. Widać jednak, że wciąż trwają prace mające na celu udostępnienie do zwiedzania kolejnych pomieszczeń. Wiem, że w planach jest również wystawa multimedialna i kino 3D. Znalazłam nawet w internecie zdjęcia z otwarcia, ale przewodnik mówił o tym w czasie przyszłym. Może coś poszło nie tak? W każdym razie warto zobaczyć ten zamek, mimo ceny biletów. Przewodnik opowiada bardzo ciekawie a godzina mija nie wiadomo kiedy.
Jezioro Bystrzyckie
Ponieważ byliśmy w okolicy, po zwiedzeniu zamku podjechaliśmy nad Jezioro Bystrzyckie zwane również Jeziorom Lubachowskim. Jest to jezioro zaporowe w dolinie rzeki Bystrzycy. Wybraliśmy się w pobliże tamy. Tam z przyzamkowego parkingu jedzie się dosłownie kilka minut. Zatrzymaliśmy się w restauracji pensjonatu Fregata, który co prawda ładnie wygląda, ale mam mieszane uczucia odnośnie tego obiektu. Bliżej zamku, w pobliżu plaży i hotelu Maria Antonina jest również kładka, którą można przejść z jednej strony jeziora na drugie. Kładka została otwarta w tym roku i zastąpiła dawny most wiszący, który był w kiepskim stanie technicznym. Przy hotelu jest małpi gaj, tyrolka, wypożyczalnia sprzętu wodnego. Nie byliśmy tam, ale wygląda na fajne miejsce na słoneczne popołudnie.