Dawno już nie pokazywałam Wam, co nowego pojawiło się w mojej kosmetyczce. Najpierw było tego niewiele, potem miałam problem z aparatem, a kiedy w końcu mogę się za to zabrać, jest ich tyle, że sama jestem nieco zdziwiona. Co prawda są to nowości z ostatnich 3 miesięcy, ale mimo wszystko jest ich sporo. Dlatego dziś pokażę Wam tylko te najciekawsze. Przy okazji zobaczycie, czego recenzji możecie spodziewać się już wkrótce. Zapraszam.
Zapachy
W mojej kolekcji pojawiło się kilka nowych zapachów. Wszystkie wybrałam w ciemno, co rzadko mi się zdarza. O Queen of the Game Playboy pisałam Wam już jakiś czas temu. Ten słodki ale nie przesłodzony kwiatowy zapach bardzo mi się spodobał. Z Yves Rocher nie trafiłam już tak dobrze. Naturelle Osmanthus i Moment de Bonheur nie są złe, ale mam wrażenie, że niezbyt trwałe. Muszę się do nich przyzwyczaić. Z kolei zapach wody toaletowej Monoi de Tahiti już od pierwszego powąchania mi nie bardzo odpowiada, winne są pewnie nuty kokosa za którym nie przepadam. Dlatego ta woda prawdopodobnie powędruje w świat. Trudno. Następnym razem najpierw powącham, a dopiero potem kupię.
Balneokosmetyki
Staram się nie ulegać promocjom, ale -50% na wszystko w sklepie internetowym Balneokosmetyków skutecznie mnie skusiło. Wybrałam więc coś sprawdzonego (peeling do ciała i krem do twarzy) i coś dla mnie zupełnie nowego (mgiełka, serum, krem do rąk). Ciekawa jestem, czy z nowości będę równie zadowolona jak z kosmetyków tej marki, które już znam.
Kosmetyki do włosów
Jeśli chodzi o włosy, postawiłam na sprawdzone produkty, tylko maska Yves Rocher jest dla mnie nowa, nawet jej jeszcze nie otwierałam. Jak widać moja skóra głowy nadal toleruje wyłącznie szampony o naturalnych składach (to już moje kolejne opakowanie nawilżającego Vianka), ale już moje włosy uwielbiają chemię. No niestety, naturalne maski się u mnie kompletnie nie sprawdzają. Stosuję je oczywiście, zwykle pół na pół z innymi, nadal olejuję włosy, ale muszę przyznać, że po odżywkach Nivea i Fructis wyglądają najlepiej.
Azjatyki
Testy tej dwójki jeszcze przede mną. Czy to będzie udane spotkanie? Zobaczymy. Mam małe obawy odnośnie kremu Petit BB, a w szczególności jego odcienia, ale nie będę wyprzedzać recenzji. Na pewno się pojawi.
Maski w płacie
Maski w płacie to coś co uwielbiam za łatwość użycia i wygodę. Nie ukrywam, że niebanalny wygląd też ma znaczenie. Po zachwycie maskami Skin79 próbuję innych, ale pozostaję raczej w kręgu azjatyckich, bo wydają mi się najlepiej dopasowane.
Naturalna pielęgnacja twarzy
Lubię powtarzać, że choć naturalne kosmetyki nie zawsze się u mnie sprawdzają, jednak nigdy nie wyrządziły mi żadnej krzywdy. To prawda. Dlatego zawsze używam ich z przyjemnością i absolutnie nie obawiam się nowości. Tutaj największe nadzieje pokładam w lawendowym serum Biolaven i enzymatycznym peelingu Sylveco. Oba te produkty są absolutnymi nowościami marki, tym bardziej się więc cieszę, że będę mogła je wkrótce wypróbować. Ciekawe wydaje się też mazidło pszeniczne polny warkocz. Zastanawiam się tylko, czy nie będzie za ciężkie, bo jest przeznaczone do cery suchej i dojrzałej, a to przecież nie to samo. Dojrzała cera mieszana, jak moja, ma zupełnie inne potrzeby niż sucha. No ale zobaczymy.
Kolorówka
Kolorówka to tylko 2 produkty, kupione w ostatnim czasie, przy okazji innych zakupów. O ile matowa pomadka Golden Rose w odcieniu 18 bardzo mi się podoba, to korektor mam wrażenie, wybrałam za jasny. Na zimę powinien być bardziej odpowiedni. Tyle że… na razie nie rozumiem zachwytów nad nim. Może mnie jeszcze zaskoczy?
Gadżety
Wszystkie za grosze i prawie wszystkie różowe. Sama nie wiem, jakoś tak wyszło, bo nie jest to przecież mój ulubiony kolor. Ze wszystkich jestem bardzo zadowolona. A przyrząd do czyszczenia szczotek oszczędza mi mnóstwo czasu! Przy trzech kobietach w domu to absolutny must have.
No i to tyle moich wakacyjnych nowości. Resztę, szczególnie tonę myjaczy do ciała, lepiej przemilczę.
Co ciekawego pojawiło się ostatnio w Waszej kosmetyczce?