Styczeń to dla mnie taki miesiąc, kiedy nagle mija magia świąt, na dworze wciąż chłodno i wietrznie a tu chciałoby się już wiosny. Ale jest jedna rzecz, która mi ten styczeń osładza – urodziny, a na dokładkę imieniny. W tym roku wyjątkowe, bo osiemnaste (co z tego że podwójne).
BoBo Handmade – wyjątkowe rękodzieło
Zgodzicie się chyba ze mną, że najlepsze są prezenty z głębi serca, takie które dużo kosztują, ale nie pieniędzy a pomysłu albo pracy. Taki jest właśnie zestaw, który dostałam od mamy. Zrobiony na szydełku i wykrochmalony na sztywno dobry anioł w kolorystyce, która mi się najbardziej podobała (bo to nie jest pierwszy anioł mojej mamy) w komplecie z dwoma koszykami ze sznurka bawełnianego (jak się dobrze przyjrzycie, to drugi zobaczycie w lustrze, na mojej szafce nocnej).
Mama robi absolutnie przepiękne rzeczy. Część z nich możecie obejrzeć tutaj.
Lychee Sorbet travel set
Któż mógłby się oprzeć tak uroczej puszce? Ja z pewnością nie, choć to również prezent. Sama puszka przyda się na drobiazgi, ale zawartość jest równie sympatyczna. Krem do rąk, balsam do ust, żel do mycia twarzy i mgiełka do twarzy. Składy całkiem niezłe. Nic tylko gdzieś wyjechać! Chociaż na razie się nie zapowiada. Póki co zaplanowałam tylko wakacje, ale to dopiero w czerwcu.
A Wy za co lubicie styczeń?