Czy się boję? Jestem jednym wielkim strachem. Trudno skupić mi się na czymkolwiek innym. Próby oderwania uwagi skutkują tylko na chwilę. Zewsząd jestem bombardowana informacjami, które tylko potęgują lęk. Nawet głupie wyjście do sklepu dziś już nie wygląda tak jak zwykle. Płyny, rękawiczki, odstępy… Nagle zauważam każdego, kto kaszle. Obsesyjnie myję ręce i próbuję zachować spokój.
Zamknięte szkoły
Moje córki w domu niechętnie się uczą. Chciałyby wrócić do szkoły. Trudno im zrozumieć sytuację. Nie nudzą się, bo mają siebie i zawsze potrafią sobie zorganizować czas, ale siedzenie w domu też nie wpływa na nie najlepiej. Mieszkamy w mieście. Nie bardzo jest gdzie wyjść codziennie, żeby nie trafić na innych ludzi. Wyjeżdżamy na wieś, do lasu, ale to jest jakaś namiastka tego, co było wcześniej. Lekcji, zajęć dodatkowych, spotkań z kolegami.
Plany, plany
Jest ciężko i wiem, że będzie gorzej. Nie tylko w najbliższym czasie, ale w dłuższej perspektywie. Wizja choroby a nawet kwarantanny jest przerażająca. Gospodarka leży. Tyle ludzi nie ma pracy. Trudno cokolwiek planować, skoro jutro jest jedną wielką niewiadomą. Wielkanoc? Komunia? Wakacje? Na razie musi wystarczyć rozpiska posiłków i potrzebnych do nich składników, żeby jak najrzadziej wychodzić do sklepu.
Specjaliści od wszystkiego
Ludzie. Nagle okazuje się, że w Polsce mamy tyle samo specjalistów od koronawirusa co od skoków narciarskich, piłki nożnej czy himalaizmu. Każdy wszystko wie. A że jego stanowisko jest inne niż specjalistów z WHO czy epidemiologów? Oj tam. Wszystko spisek i nadmuchana panika. Przecież tyle razy już ludzkość miała zginąć. Choroba szalonych krów, SARS, ptasia grypa, świńska grypa, EBOLA, ZIKA… Któż o nich dzisiaj pamięta?
Media społecznościowe
Wchodzę na Instagram. Lekkie profile, książkowe, urodowe, lifestylowe… Kolejny raz widzę te same liczby. Oraz nie wychodź z domu. Nie rób zakupów. Nawet on-line! Najlepiej się chyba hibernować? A przecież można jakoś lekko nawiązać do sytuacji i dać przepis na ciastka poprawiające samopoczucie, polecić dobrą, lekką książkę czy maseczkę, na którą zwykle nie ma czasu albo pokazać piękne miejsce, do którego będzie można pojechać za jakiś czas. Ale nie. W imię misji ocalenia świata pomnażają lęk.
Tylko spokój
I kiedy mówię sobie, że koniec z tym szaleństwem, że koniec paniki, żołądka związanego w supeł, koniec skupiania się na tym, by oddychać… Teraz już tylko spokój. Książki, balkon, porządki. Zwyczajne życie. Wtedy znów mnie dopada. Strach.
Boję się. Wszystkiego. O wszystkich. I kiedy ostatnio wracaliśmy samochodem do domu, był piękny wieczór, pomyślałam sobie, że moglibyśmy po prostu od tego wszystkiego uciec. Ale nie ma dokąd.