Tu i teraz – sierpień – a mnie jest szkoda lata

Zawsze kiedy przychodzi sierpień, nachodzi mnie jakaś taka nostalgia. Tęsknota za latem, które jeszcze przecież trwa, ale już niebłagalnie zbliża się ku końcowi. Dni coraz krótsze, na polach ścierniska, powoli żółkną i spadają liście… Trudno mi wtedy cieszyć się tymi ostatnimi ciepłymi dniami, bo w głowie wciąż mam świadomość, że to już koniec. Że za moment znów będzie ciemno i zimno. I tak trudno mi wtedy być tu i teraz.

żółte łodzie na morzu w Sidari

Czuję się

Jest mi trochę smutno, bo miałam wielkie plany na sierpień a prawie nic z nich nie wyszło. Już się z tym pogodziłam, ale mimo wszystko nadal mi przykro. Tak niewiele było trzeba, by te ostatnie dni sierpnia upłynęły przyjemniej. Ale czasem niewiele to bardzo dużo.

Chciałabym

Przede wszystkim nie chciałabym popaść w marazm, zakopać się pod kocem i włączyć opcję „przetrwanie”. Chciałabym zająć się wszystkim tym, na co nie było czasu w ciągu wakacji i ciepłej wiosny. Zająć się tym z pasją i z radością. I bez tęsknoty za słońcem.

Koszyczek malin

Jestem wdzięczna za

Koniec sierpnia to dla mnie trochę taki czas podsumowania wakacji a te były wyjątkowo udane. Były i góry i morze, podróże dalekie i te bliskie, polskie i zagraniczne. Było rodzinnie. Dobrze. Jestem wdzięczna za ten czas. Bez pośpiechu, z tymi których kocham.

Cieszę się

Mimo tej całej nostalgii za latem cieszę się z nadchodzącej jesieni. Z tych wszystkich wieczorów przy dobrej książce i gorącej herbacie. Ze świeczek. Z domowych dekoracji. Jasne, kocham podróże, ale uwielbiam też spędzać czas w domu.

Filiżanka kawy i bukiet żółtych margerytek w tle

Uczę się

Mam mnóstwo pomysłów, ale brak mi czasu i związanej z tym systematyczności. Liczę na to, że nadchodzące tygodnie nieco wyhamują i pozwolą mi wyrobić w sobie pewne nawyki. I że plany przestaną być tylko planami. Uczę się, muszę się nauczyć, systematycznej pracy nad tym, co dla mnie ważne. Bez wyszukiwania przeszkód i bez pobłażania sobie. Teraz. Nie jutro.

Czytam

Wakacje to zawsze był dla mnie dobry czas na lekturę. Teraz nie było inaczej. Jeszcze w Grecji na czytniku przeczytałam trzecią część przygód antropologa Davida Huntera Becketta – „Szepty zmarłych” i genialne „Stulecie chirurgów” Thorwalda. Potem sięgnęłam po kolejną, jeszcze lepszą od poprzedniej książkę Magdy Stachuli „W pułapce” i rewelacyjny kryminał „Miejsce egzekucji” Val McDermid. Później dla równowagi przeczytałam ostatnią książkę z serii mazurskiej Katarzyny Michalak „Kropla nadziei”, by znów sięgnąć po coś cięższego, tym razem „Dziewczynę bez skóry” Madsa Pedera Nordbo. Sierpień skończyłam książką Krakauera „Wszystko za Everest” i jeśli lubicie książki o górskich wyprawach, to bardzo ją polecam.

Stosik książek przeczytanych w sierpniu

Oglądam

Przez wakacje nazbierało mi się sporo pozycji do obejrzenia. Na liście mam głównie seriale, bo to je zdecydowanie częściej oglądam. Powoli zaczynam się wkręcać w „wieczór z odcinkiem” (coś czuję, że jak zwykle ucierpią na tym książki). Obejrzałam już pierwszą serię Dark” – niemieckiego serialu, którego gatunek nawet trudno określić i którego fabuła jest tak pokręcona, że nie mam pojęcia, w jakim kierunku to dalej pójdzie. Klimat mroczny, taki trochę skandynawski, przejmująca muzyka. Wciąga, bardzo wciąga.

Czekam

Czekam na słoneczny wrzesień, na babie lato. Na wyprawy do lasu, na grzyby. Na małe zmiany w mieszkaniu. Na dobre filmy. Tu i teraz jest nieźle, ale liczę na to, że tam, później też będzie dobry czas. Czekam na niego.

Bukiet nawłoci na toaletce

Jak Wam minął sierpień? Gotowi na powrót do codziennej rutyny? Na długie wieczory i zimne poranki? Ja, przyznam, nadal nie bardzo.