Tu i teraz – marzec – czekając na wiosnę

Marzec miał być piękny, słoneczny, zielony. Jaki był? Sama wiesz. Kiedy tylko przez moment miałam nadzieję, że już, teraz już na pewno przyjdzie wiosna, wracał mróz i zaczynał padać śnieg. Och, przekorny ten miesiąc. I u mnie było podobnie. Trochę dobrze, czasem gorzej. Zresztą, zaraz Ci o wszystkim opowiem.

Tu i teraz - marzec - czekając na wiosnę

Czuję się

Patrzę na prognozy pogody na najbliższe dni i czuję ogromną, obezwładniającą radość. Jestem tak bardzo spragniona słońca i ciepła, że wizja kilkunastu stopni (a może nawet więcej) bardzo mnie cieszy. Poza tym czuję ogromną siłę do działania. Mam ochotę posprzątać balkon po zimie, wyczyścić i pochować zimowe ubrania i buty, umyć okna. Jestem zdecydowanie stworzeniem ciepłolubnym.

Chciałabym

Żeby przyszła wiosna? Chciałabym, żeby się w końcu wszystko zazieleniło, żeby ta zieleń wybuchła i żeby ją było czuć we wdychanym powietrzu. Żeby pojawiły się kwiaty, fiołki, stokrotki, konwalie, bzy. Żeby można było usiąść na ławce, zamknąć oczy i wystawić twarz do słońca.

Tu i teraz - marzec - czekając na wiosnę

Jestem wdzięczna za

Za cały miesiąc jestem wdzięczna. Mimo że forma nie do końca mi dopisywała, to nie rozłożyłam się kompletnie. Zaliczyłam dwie sympatyczne imprezy rodzinne. Zaczęłam robić coś nowego. Może i wszystko działo się w zwolnionym tempie, ale jednak wciąż do przodu.

Cieszę się

Może śmiesznie to zabrzmi, ale cieszę się, że po wielu wizytach u stomatologa udało się w końcu ustalić winowajcę mojej ogromnej nadwrażliwości. Czeka mnie co prawda jeszcze leczenie kanałowe, ale wreszcie mogę normalnie jeść, pić i nie myśleć o tym, że zaraz pewnie zaboli.

Tu i teraz - marzec - czekając na wiosnę

Uczę się

No, niewiele się w tym marcu nauczyłam. Permanentne przeziębienie i niekończący się katar sprawiały, że robiłam absolutne minimum. Dużo spałam, leżałam pod kocem. Ogarniałam tylko najpilniejsze sprawy.

Czytam

Marzec skończyłam z 8 przeczytanymi książkami. Co czytałam? Dwa bardzo dobre dokumenty, genialne „Zbrodnie prawie doskonałe” Izy Michalewicz i „Z nienawiści do kobiet” Justyny Kopińskiej. Te ostatnie nieco gorsze niż ostatni cykl reportaży Kopińskiej pt. „Polska odwraca oczy”, ale nadal warte przeczytania. Połknęłam też typowe love story, które na początku denerwowało mnie formą listów. Mam tu na myśli „Love, Rosie” Ahern. Skusiłam się również na „Promyk słońca” Michalak, który jest drugą częścią „Gwiazdki z nieba” (a będzie jeszcze trzecia), ale trochę zmęczyła mnie ta książka. Przede wszystkim jednak czytałam kryminały i thrillery, a ponieważ wszystkie te książki nie są przypadkowe i sama je dobrze wybrałam, każdą z nich mogę polecić. Są to: „Śnieżny wędrowiec” Elisabeth Herrmann, „Trzecia” Magdy Stachuli, „Na skraju załamania” B.A. Paris i „Córka króla moczarów” Karen Dionne.

Tu i teraz - marzec - czekając na wiosnę

Oglądam

W marcu skończyłam piątą serię „Wikingów”. To już moje ostatnie spotkanie z nimi i zdecydowanie nie polecam oglądać ich tak długo. „Wikingowie” powinni się skończyć najdalej na trzeciej serii, potem jest już tylko gorzej. Później obejrzałam jeszcze krótki serial dokumentalny „Dirty Money”. Pokazuje on oszustwa ze świata biznesu, które dotykają zwyczajnych obywateli. Mamy więc przemysł samochodowy, farmaceutyczny, banki a nawet świat wielkiej polityki. Bardzo polecam.

Czekam na

Czekam na kwiecień, bo przyniesie kilka ciekawych wydarzeń. Już za kilka dni pierwsze tak duże targi kosmetyków naturalnych we Wrocławiu – Targi Natural Beauty. W drugiej połowie miesiąca Blog Conference Poznań. W międzyczasie wiele chwil na świeżym powietrzu. Czekam na krótki wypad do Parku Południowego, do Zielonej Oliwki w Kiełczowie. Może do zoo? Ładna pogoda sprawia, że nie mam ochoty siedzieć w domu.

Tu i teraz - marzec - czekając na wiosnę

I tak to. Marzec zwodził nadchodzącą wiosną, ale ostatecznie wcale jej nie przyniósł. Mam nadzieję, że kwiecień będzie łaskawszy.