Ależ nas rozpieścił w tym roku maj. Wciąż wiosna a temperatury typowo wakacyjne. Było pięknie. Dużo się działo. I chciało by się tylko powiedzieć: chwilo trwaj! Tu i teraz.
Czuję się
Najbardziej się w tej chwili czuję zaskoczona, że pójście na żywioł, nie robienie wszystkiego zgodnie z wcześniej ustalonym planem może być fajne i dawać tyle radości. Serio, jestem zaskoczona. Ja, pani zaplanowana od a do z, mogę się dobrze bawić, jeśli plan się sypnie i trzeba go na bieżąco zmodyfikować. Niesamowite!
Chciałabym
Marzę o tym, by nadal dobrze się bawić. Dużo czytać. Oddychać pełną piersią. Zwiedzać. Poznawać nowe miejsca. Zachwycać się przyrodą. Cieszyć się z małych rzeczy. Być tu i teraz.
Jestem wdzięczna za
Majowi jestem wdzięczna za przepiękną, ciepłą i słoneczną pogodę. To właśnie dzięki niej tak wiele się działo. To dzięki pięknej aurze byliśmy na zamku w Mosznej, w Arboretum Leśnym w Stradomii, w Ogrodzie Japońskim we Wrocławiu. Byliśmy na Animaliach, po raz drugi na targach Natural Beauty, na koniach, nad Zalewem Mietkowskim, u jednych rodziców, u drugich. Wreszcie na wsi gdzie po raz drugi jadłam chłodnik, ale pierwszy raz tak bardzo mi smakował. Nawet z klasą córek byłam na wycieczce do Muzeum Powozów w Galowicach i spędziłam przemiły czas z kilkoma innymi mamami na świeżym powietrzu. Nuda? Nie w maju.
Cieszę się
Oprócz pięknej pogody wszystko inne zagrało i pozwoliło nam przyjemnie, aktywnie i rodzinnie spędzić czas. Zdrowie przede wszystkim. Ale też chęć do poznawania nowych miejsc, umiejętność dogadywania się i czasem pójścia na kompromis. Większość rzeczy robimy razem, we czwórkę i nie zawsze łatwo jest każdemu dogodzić. Dobrze się jednak zgraliśmy i jako rodzina tworzymy niezłą drużynę.
Uczę się
Ostatnio trochę zaniedbałam naukę, ale pod koniec maja zapisałam się na wykład Tomka Tomczyka czy też Jasona Hunta „13 błędów, które popełniasz będąc blogerem” i to było bardzo dobre szkolenie. Oczywiście notowałam na bieżąco i kilka rzeczy (tych najprostszych) już poprawiłam. Mąż mi trochę pomógł, bo głównie wygląd bloga mam tutaj na myśli. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale jest inaczej. Lepiej.
Czytam
W maju przeczytałam 5 książek dobijając tym samym do 33 przeczytanych w tym roku (już w tym momencie przeczytałam więc więcej książek w 2018 niż w 2017). Najpierw pochłonęłam niemal „Chemię śmierci” Becketta o przesympatycznym antropologu sądowym, która tak mi się spodobała, że już kupiłam kolejną książkę z tej serii. Potem szkatułkową powieść Kańtoch „Niepełnia”. I to jest książka, która mnie porwała, ale pozostawiła pewien niedosyt. Nie lubię być pozostawiana z takim otwartym zakończeniem. Jako kolejną wybrałam „Magię sprzątania” Kondo i jest to zdecydowanie jedna z najgorszych książek, jakie ostatnio czytałam. To znaczy sama idea tej książki jest ok, ale filozofia autorki zupełnie do mnie nie przemawia. Wyobrażacie sobie na przykład, jak codziennie opróżniacie torebkę, żeby sobie spokojnie przez noc mogła odpocząć? No właśnie. Na koniec przeczytałam dwie wielkie objętościowo książki Wojtka Miłoszewskiego „Inwazję” i „Farbę”. To książki z gatunku political fiction i jeśli tylko autor przestanie się w groteskowy sposób odnosić do obecnej sytuacji politycznej, kolejna część będzie bardzo dobra, bo widać, że jego warsztat się rozwija.
Oglądam
Nadal niewiele oglądam. Spędzam dużo czasu na świeżym powietrzu, a kiedy już jestem w domu i mam chwilę dla siebie, wolę ją poświęcić książce. Udało mi się jednak wygospodarować kilka wolnych wieczorów na krótki, 6 odcinkowy, polski serial „Kruk. Szepty słychać po zmroku”. Film porusza szalenie trudny temat molestowania seksualnego. Dzięki temu jednak, że pojawia się on raczej we wspomnieniach, retrospekcjach, serial nie jest taki ciężki w odbiorze. Polecam, bo ma niesamowity mroczny klimat.
Czekam na
Chyba trochę w końcu przestałam czekać na to, co przyniesie jutro i cieszę się tym, co jest. A jest naprawdę dobrze.
Jak tam Wasz maj? Był równie udany jak mój czy z ulgą przyjęłyście nadejście czerwca? Powiedzcie, że i Wam udało się być tu i teraz choć przez moment.