Dziś chciałam Wam opowiedzieć o jednym z moich ulubieńców. Poznałam go dzięki pudełku ShinyBox, w którym pojawił się w styczniu. Wtedy pierwszy raz zetknęłam się z kosmetykami tej marki. A balsam myjący do włosów z betuliną Sylveco, bo o nim mowa, pokochałam tak bardzo, że od tamtej pory do codziennego mycia włosów nie używam już niczego innego.
Na stronie producenta możemy o nim przeczytać: Hypoalergiczny, przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów, szczególnie słabych, zniszczonych, pozbawionych blasku, z tendencją do wypadania. Zawiera bardzo łagodne, ale jednocześnie skuteczne środki myjące, które nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry głowy. Unikalne połączenie oleju jojoba i masła karite z naturalnymi składnikami nawilżającymi zapewnia włosom ochronę przed wysuszeniem i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przy regularnym stosowaniu normalizuje stan skóry głowy, a włosom nadaje miękkość, gładkość i lekkość bez efektu puszenia.
Balsam myjący zamknięty jest w plastikowej ciemnej butelce zamykanej na klik. Etykieta jest czytelna, estetyczna, utrzymana w ziołowej stylistyce charakterystycznej wszystkim produktom Sylveco. Znajdują się na niej wszystkie niezbędne informacje, między innymi skład i opis substancji aktywnych. Etykieta nie okleja całej butelki wokół, dzięki temu można podglądać zużycie balsamu. Sam balsam ma wodnistą konsystencję w mlecznobiałym kolorze i wyczuwalny ziołowy zapach rozmarynu. Za 300 ml trzeba zapłacić około 28 zł.
Składniki (INCI): woda, glukozyd kokosowy (delikatny detergent), glukozyd decylowy (łagodny detergent), miód (nawilża, wygładza, dodaje włosom blasku), betaina kokamidopropylowa (łagodny detergent pianotwórczy), masło karite (Shea) (naturalny filtr, zapobiega wysuszaniu skóry głowy, odżywia włosy, nabłyszcza), panthenol (regeneruje i nawilża skórę, wzmacnia i pogrubia włosy, dodaje im blasku, zapobiega rozdwajaniu się końcówek), olej jojoba (wzmacnia strukturę skóry), guma guar (zagęstnik i stabilizator), oleinian glicerolu (emolient), kwas mlekowy (nawilża, pobudza skórę do regeneracji, wzmacnia jej barierę ochronną), betulina (likwiduje świąd, hamuje zmiany zapalne, ma działanie przeciwgrzybicze, reguluje wydzielanie sebum, wzmacnia cebulki włosów), benzoesan sodu (konserwant), olejek rozmarynowy (antyutleniacz, ma działanie przeciwzapalne, pobudza ukrwienie skóry, wzmacnia cebulki włosów).
Balsam zawiera wyłącznie łagodne środki myjące. Kiedy zaczęłam go używać, moja skóra głowy była przesuszona i podrażniona szamponami z SLS/SLES. Niemal nieustannie mnie swędziała. Balsam myjący Sylveco bardzo szybko ukoił ją łagodząc podrażnienia. Jednocześnie bardzo dobrze oczyszcza włosy i skórę głowy. Bez problemu radzi sobie ze zmywaniem z nich oleju (oczywiście po wcześniejszym zemulgowaniu go maską). Sprawił, że włosy nieco wolniej mi się przetłuszczają i przestały się puszyć. Bałam się, że może je obciążać, ale mimo że używam również balsamów, masek i olejów, włosy są dłużej świeże. Można go jednak używać solo, bo w przeciwieństwie do innych łagodnych szamponów nie plącze tak włosów. Są one po umyciu miękkie i gładkie. A zapach szamponu nie utrzymuje się na nich długo.
Czytałam, że niektóre osoby narzekają na konsystencję tego balsamu i wynikającą z niej niską wydajność. Ja nauczyłam się rozrabiać szampony w kubeczku z ciepłą wodą i naprawdę wystarczy niewiele balsamu, żeby skutecznie umyć włosy. Wiem też, że nie wszystkie włosy zachowują się po nim tak samo. Zależy to pewnie od ich porowatości, ale przede wszystkim rodzaju skóry głowy. U mnie sprawdza się rewelacyjnie i nie zamienię go na żaden inny. Jeśli go jeszcze nie znacie, serdecznie polecam. Naprawdę jest godny wypróbowania.