Moje denko z początku tego roku prezentuje się całkiem nieźle. Udało mi się skończyć sporo kosmetyków, a kilka z nich było naprawdę godnych polecenia. Zapraszam na krótkie opisy.
1. Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany Sylveco – nie skradł mojego serca. Jak pewnie wiecie, uwielbiam balsam myjący do włosów tej firmy, ale tutaj coś nie zagrało. Owszem, był delikatny dla skóry głowy i dobrze oczyszczał włosy, ale nie były przyjemne w dotyku, nie zauważyłam też żadnego wzmocnienia czy nawilżenia. Ja do niego nie wrócę.
2. Olej lniany Mokosh – używałam głównie do włosów i tu sprawdził się całkiem nieźle. Dodawany do kąpieli już niekoniecznie, bo nie rozbijał się na powierzchni tylko tworzył jedną plamę. Na razie daję sobie spokój z jednoskładnikowymi olejami.
3. Szampon i odżywka do włosów farbowanych Kevin Murphy – opiszę razem, bo maleństwa starczyły ledwo na 2 użycia. Zapach dziwny, ciężki, perfumowany, do przeżycia. Konsystencja (szczególnie odżywki) bardzo gęsta, trudno ją było wyciągnąć z tej mini buteleczki. Szampon delikatny. Ogólny efekt niezły, ale w zasadzie trudno o nim mówić po takim krótkim stosowaniu.
4. Tonik Theo Marvee Caviariste Perlique – delikatny, wydajny, o żelowej konsystencji. Perłowe drobinki lekko rozświetlają twarz, ale znikają jak tylko się na nią coś więcej nałoży, więc tak jakby ich nie było wcale, bo kto zostawia twarz przetartą tonikiem. Nie kupię, bo jest dość drogi (46 zł za 200 ml).
5. Żel do higieny intymnej Sylveco – delikatny i skuteczny. Na pewno do niego wrócę.
6. Krem do twarzy na noc Biolaven – nie polubiłam go. Ma lekką konsystencję, która uwielbia wylatywać z tubki a do tego ten słodki winogronowy zapach, nie do przejścia dla mnie. Poza tym działanie ok, ładnie nawilża.
7. Łagodzący krem pod oczy Sylveco – lekki krem dla młodych osób, których skóra wokół oczu nie potrzebuje jeszcze specjalnego traktowania. Delikatny, nie podrażniał, nie powodował łzawienia ani mgiełki na oczach. Dla mnie niestety zbyt delikatny w działaniu.
8. Płyn do kąpieli Mr. Frosty Avon – urocze opakowanie i to w zasadzie koniec plusów. Zapach dość ciężki, słodko cukierkowy, znikał zaraz po wlaniu płynu do wody.
9. Odżywczy żel pod prysznic mleczko kokosowe z płatkami jaśminu Dove – gęsty, kremowy, trudny do spłukania. Lubię do niego wracać, choć to nie jest moja ulubiona wersja zapachowa.
10. Sól do kąpieli z biosiarką Scandia Cosmetics – traciła zapach i kolor w kontakcie z wodą, a część była ciemniejsza (jakby czymś zanieczyszczona) i nie rozpuszczała się wcale. Nie polecam.
11. Kremowy żel do ciała Sylveco – nie pierwszy żel o zapachy werbeny, jakiego używałam, ale pierwszy z naprawdę pięknym, naturalnym zapachem. Świeży i dodający energii a przy tym niezwykle delikatny. Również mój mąż go bardzo polubił. Dlatego kupiłam już kolejny.
12. Wybielająca maska w płacie I’m Smoothing Skin79 – bardzo dobrze nasączona, świetnie trzymająca się na twarzy. Pozostawia nieco lepiącą się warstwę, która jednak po jakimś czasie się wchłania. Pachnie delikatnie, słodko, przyjemnie. Nieźle nawilża, ale jakiegoś efektu wybielającego po tym 1 razie nie zauważyłam.
13. Krem do ciała do skóry suchej owoc granatu i figa Isana – lekka konsystencja, słodki nie bardzo odpowiadający mi zapach. Słabo się wchłaniał pozostawiając na skórze białe smugi a przy tym nie chciał się skończyć, bo był niezwykle wydajny. Coś nie mam szczęścia do kremów i balsamów do ciała Isana, bo to już kolejny, który mnie rozczarował.
14. Pasta do zębów przeciw próchnicy Elmex – moja ulubiona, chociaż nie jest to stały związek. Ciągle szukam czegoś nowego i wciąż do niej wracam.
15. Malinowy peeling do ciała Balneokosmetyki – pięknie pachnący malinowy zdzierak z niezłym składem. Kupię ponownie, jak trafię na promocję. Więcej tutaj.
16. Sól do kąpieli pomarańcza & chilli Organique – maleństwo. W woreczku pachniała cudnie i mogłam ją tak zostawić, bo po wsypaniu do wody od razu straciła kolor i zapach. Wielka szkoda. Być może opakowanie zbyt małe na wannę wody?
17. Półkula do kąpieli Nacomi – cudownie uprzyjemniła kąpiel. Po dodaniu do wody pięknie pachniała a dodatek oleju macadamia i masła shea sprawił, że skóra po kąpieli była miękka, gładka i miła w dotyku. Nie potrzebowała też dodatkowego nawilżenia.
18. Oczyszczający peeling do twarzy Sylveco – absolutny hit. Niedługo na pewno kupię ponownie i napiszę jego recenzję, bo naprawdę warto. Bardzo wydajny, a maleńkie niewidoczne i ledwo wyczuwalne w palcach drobinki korundu szybko i skutecznie oczyszczają twarz, bo są niebywale ostre ale absolutnie nie podrażniają.
19. Krem do rąk z masłem shea L’Occitane – mój mały ulubieniec do rąk. Mieści się do każdej kieszeni, a momentalnie po użyciu nawilża i wygładza dłonie. Może nie jest to efekt dogłębny i długofalowy, ale jaki przyjemny.
20. Płatki kosmetyczne Cleanic – moje ulubione. Schodzą jak woda.
Co z tego chciałybyście wypróbować?