Pamiętam, że „Samotność w sieci” budziła spore emocje, nie zawsze te pozytywne. Powstała 18 lat temu opowieść o miłości zapoczątkowanej przypadkowym spotkaniem w internecie swoje najlepsze lata ma niewątpliwie za sobą. Czy współczesny młody czytelnik nie znający ówczesnych realiów może zrozumieć tamten klimat? Nie wiem. Dlatego z jednej strony ucieszyła mnie wiadomość, że powstaje kontynuacja a z drugiej strony miałam ogromne obawy. Przed jej przeczytaniem postanowiłam odświeżyć sobie „Samotność w sieci”, co nie było dobrym pomysłem, bo dziś nawet ja zupełnie inaczej ją odbieram. Jednak „Koniec samotności” bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
„Samotność w sieci” kiedyś
Kiedy w 2001 roku została wydana „Samotność w sieci” zaczynałam drugi rok studiów. Internet był wtedy słabo dostępny i drogi. Przez to wydawał się również tajemniczy i nieco elitarny. Używałam go od roku. Głównie rozmawiałam z ludźmi na czacie. To było nowe i takie fascynujące! Tam go poznałam. Miał na imię Jakub i nie przypominał naszych rówieśników. Pisał do mnie długie e-maile a ja słuchałam piosenek, które mi polecał. To była zupełnie niewinna znajomość, na granicy młodzieńczej fascynacji. Dzięki temu jednak „Samotność w sieci” zrobiła na mnie wtedy ogromne wrażenie. To dotykanie słowami… Wzruszyła mnie opowieść o Natalii a czytając zakończenie czułam wielkie wzburzenie na myśl o tym, co moja imienniczka zrobiła Jakubowi. Wiele razy wracałam do tej książki. Internet, coraz bardziej popularny, nie raz pośredniczył w moich relacjach z ludźmi. Cytowałam z pamięci fragmenty „Samotności w sieci” i czułam, że to jest również odrobinę o mnie.
„Samotność w sieci” dziś
Obecnie w „Samotności w sieci” przeszkadza mi to, co drażniło mnie w późniejszych powieściach Wiśniewskiego. Usilne granie na emocjach i brak zwyczajnych bohaterów. U niego wszyscy mają niebanalne życiorysy. Dziś nawet historia Natalii nie robi na mnie wrażenia. Internetowe rozmowy Jakuba z nią wydają mi się tak bardzo infantylne. Najbardziej oburza mnie zaś to, jak postąpił z Jennifer. Nie lubię głównych bohaterów a Jakub przestał być dla mnie ideałem. Na ten odbiór składa się pewnie wiele rzeczy. Moje przeżycia, miejsce w którym obecnie jestem… Dziś nie podoba mi się ta książka, ale przez wzgląd na przeszłość nadal mam do niej ogromny sentyment.
– …Czekać. Czy to to samo, co tęsknić?…
– Nie. Dla mnie nie. Przy czekaniu nie budzę się o 5 rano, rezygnując z najlepszych snów. Nie przychodzę także z tego powodu już przed 7 do biura. Przy czekaniu mleko nie traci dla mnie smaku. Przy tęsknocie tak.
„Koniec samotności”
Po odświeżeniu „Samotności w sieci” nie sądziłam, że kontynuacja mogła się udać. A jednak! Dzięki pewnemu zabiegowi Wiśniewski napisał dalszy ciąg, który jest niebanalny. I choć znów pełen jest postaci absolutnie wyjątkowych, tutaj tak bardzo mnie to nie razi. Książka jest niespieszna. Czyta się ją powoli, bo opisywana historia jest ciekawa ale nie porywająca. Sporo w niej genetyki i nowych technologii, ale tym razem relacje międzyludzkie są raczej bezpośrednie. O czym jest „Koniec samotności”? O miłości oczywiście, trochę też o wyborach, konsekwencjach, odrobinę o samotności. Wiem, że niektórzy mogą być zawiedzeni tak poprowadzoną historią, ale mnie się bardzo podobała. Skończyłam ją czytać kilka dni temu i czuję, że będę do niej wracać. Nadal o niej myślę.
Czytałaś? Jakie są Twoje wrażenia?