Są takie rodzaje kosmetyków, wśród których wciąż nie znalazłam tego, który spełniałby moje wymagania i idealnie odpowiadał moim potrzebom. Są też takie, chociaż jest ich mniej, w gronie których już dawno znalazłam swojego ulubieńca. I nawet jeśli, z chęci do zmiany, próbuję innych kosmetyków, wciąż wracam do tego jedynego, który jest jakby dla mnie stworzony. Właśnie do tej drugiej grupy zalicza się rumiankowy żel do twarzy Sylveco, który kocham miłością wielką, odkąd go tylko poznałam. I choć czasem romansuję z innymi myjaczami do twarzy, zawsze do niego wracam. Czasem nawet z podkulonym ogonem. Poznajcie więc mojego ulubieńca i pozwólcie, że opowiem Wam, co sprawiło, że skradł moje serce.
Pierwsze wrażenie czyli o dawaniu drugiej szansy
Jeśli nie miałyście nigdy wcześniej styczności z kosmetykami Sylveco, pierwsze spotkanie z nimi może być zniechęcające. Wszystko za sprawą zapachów. Naturalnych, nie podkoloryzowanych, nie zawsze przyjemnych dla nosa. Ze mną było podobnie. Z czasem przyzwyczaiłam się jednak do tych ziołowych woni i choć dziś nadal mnie nie zachwycają, stały się dla mnie obojętne. Niektórzy twierdzą, że ten żel pachnie rumiankiem. Moim zdaniem bardziej chyba kwasem salicylowym. W każdym razie nie określiłabym go przyjemnym. Dziś nie odrzuca mnie jednak od niego, warto mu więc dać drugą szansę.
Co w składzie piszczy
Wspomniałam, że w żelu wyczuwam chyba zapach kwasu salicylowego (nie wiem, jak pachnie ten kwas, ale to taka ostrzejsza octowa woń). Może tak być, bo znajdziesz go w składzie. Co prawda w niewielkim 2% stężeniu, ale dzięki niemu żel ma właściwości złuszczające a także przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze. Pomaga likwidować zaskórniki, odblokowuje pory, reguluje wydzielanie sebum. Ma więc bardzo dobroczynne działanie i jest przy tym wyjątkowo delikatny. Może jednak lekko ściągać twarz i choć jest przeznaczony również do mycia bardzo wrażliwej skóry, to wiem, że niektóre osoby źle reagują nawet na tak niskie stężenie kwasu salicylowego. Jeśli się do nich zaliczasz, nie powinnaś tego żelu używać zbyt często. W innym przypadku będziesz z niego zadowolona. Oparty jest bowiem na bardzo delikatnym ale skutecznym środku myjącym jakim jest glukozyd laurylowy. Dopełnieniem całości jest tutaj olejek rumiankowy, któremu żel zawdzięcza nazwę, znany ze swoich właściwości przeciwzapalnych, gojących, ale też łagodzących.
Składniki (INCI): Aqua, Lauryl Glucoside, Glycerin, Salicylic Acid, Panthenol, Sodium Bicarbonate, Sodium Benzoate, Chamomilla Recutita Flower Oil.
Rumiankowy żel do twarzy Sylveco – moim zdaniem
Żel umieszczono w butelce z ciemnego plastiku z wygodną pompką. Etykiety są wodoodporne, żadne informacje z nich nie znikają, a jest ich sporo, bo poza składem znajdziesz między innymi również opis działania kluczowych składników. Żel jest przezroczysty, bezbarwny. Jak już wspominałam, zapaszek ma specyficzny, ale nie odrzucający. Bardzo słabo się pieni. Roztarty w dłoniach i nałożony na twarz tworzy rodzaj emulsji. Jest bardzo wydajny, do umycia twarzy wystarczy pół pompki. Pozostawia twarz czystą i odświeżoną. Dobrze sobie radzi z domyciem resztek makijażu (wcześniej zawsze zmywam makijaż płynem micelarnym). Jest delikatny dla oczu. Nie przesusza mojej twarzy. Z pewnością natomiast przyczynia się do tego, że trochę mniej się ona przetłuszcza w strefie T i jest bardziej odporna na niedoskonałości. W moim przypadku delikatności i skuteczność, jaką chwali się rumiankowy żel do twarzy Sylveco, znajduje potwierdzenie.
Opakowanie zawiera 150 ml żelu i kosztuje niecałe 20 zł. Kupicie go na przykład tutaj.
Na koniec jeszcze kilka słów o myciu twarzy
Twarz należy umyć wieczorem i rano. Niby nic odkrywczego, ale jak myjecie twarz rano? Ja jeszcze niedawno myłam twarz po przebudzeniu wyłącznie wodą. Potem oprócz umycia wodą przemywałam ją również płynem micelarnym (który swoją drogą powinno się też zmywać, ale to już temat na inny post). Dziś myję twarz żelem i rano i wieczorem. Dlaczego? W ciągu nocy skóra nie śpi. Wciąż wydziela sebum, poci się. Na pościeli gromadzą się roztocza, kurz. W dodatku czasem budzimy się ze stopą dziecka na twarzy czy też z nosem psa tuż przy naszym nosie (lub odwrotnie). To chyba oczywiste, że rano również trzeba umyć twarz. Sama woda nie radzi sobie jednak z tłustymi zabrudzeniami. Oczywiście oczyszczanie twarzy rano różni się od tego wieczornego, pomijamy przecież demakijaż, ale powinniśmy użyć środka myjącego (żelu, pianki, emulsji, mleczka itp.). Potem koniecznie tonik, żeby przywrócić twarzy odpowiednie pH i można nakładać serum, krem, czy co tam nakładacie. Dzięki dokładnemu umyciu twarz nie tylko będzie czystsza, ale również wchłonie więcej dobroczynnych substancji.
Wiecie, że moja rodzina kiedyś uprawiała rumianek? Byłam wtedy dzieckiem i kojarzył mi się wyłącznie z herbatkami. Nie przypuszczałam, że jest stosowany również w kosmetykach i że kiedyś tak polubię jego działanie. Ciekawa jestem, czy znacie ten żel (jeśli nie, to bardzo polecam). A może znacie jeszcze inne warte uwagi kosmetyki z rumiankiem? Wiem, że trochę ich jest, ale chyba poza tym żelem żadnego jeszcze nie używałam.