Tusz do rzęs. Niby prosta sprawa a firmy wciąż prześcigają się w wymyślaniu nowości. Pogrubiające, wydłużające, wodoodporne, transparentne, kolorowe, czarne, bardzo czarne, przyciemniające rzęsy, z tradycyjnymi i silikonowymi szczoteczkami o przeróżnych kształtach… Przyznacie, że może rozboleć od tego głowa. I kiedy wydaje się, że nic odkrywczego już nie może powstać, pojawia się Rimmel Volume Shake – maskara którą przed użyciem należy wstrząsnąć, by uzyskać efekt jak przy pierwszym otwarciu (niekończąca się świeżość i zero grudek). Brzmi obiecująco. A jak sprawdza się w praktyce? Już opowiadam.
Od producenta
Opatentowana technologia Shake-Shake pomaga zachować świeżość maskary. Szczoteczka zaprojektowana jest w sposób, który pozwoli Ci na uzyskanie pięknego wachlarza rzęs.
- Przełomowa technologia Shake-Shake, która pomaga zachować świeżość produktu
- Niesamowita objętość bez grudek
- Maskara pozostaje świeża od pierwszego do ostatniego użycia.
Opatentowana technologia Shake-Shake pozwoli Ci cieszyć się niesamowitą objętością na dłużej!
Pierwsze wrażenia
Ciemnozielone opakowanie lekko rozszerzane do góry w kształcie wydłużonego shakera skrywa dość zwyczajnie wyglądającą szczoteczkę. Przy potrząsaniu słychać coś poruszającego się w środku. Szczoteczka ma tradycyjne włosie, bardzo mięciutkie i nie podrażniające powiek podczas aplikacji. Jest nieco grubsza niż standardowa szczoteczka, ale dość wygodnie się nią operuje. W szyjce butelki znajdują się specjalne zabezpieczenia mające ściągać nadmiar tuszu, ale wydaje się, że mimo wszystko zostaje go na szczoteczce zbyt dużo a samodzielne ściąganie nadmiaru tuszu sprawia, że rozkłada się na szczoteczce niejednolicie, co może skutkować zlepianiem rzęs. Sam tusz ma odpowiednią konsystencję i intensywnie czarny kolor. Kosztuje około 40 zł.
Rimmel Volume Shake moim okiem
Na zdjęciu widzicie rzęsy nieco zwichrowane. Musicie mi uwierzyć na słowo, że na żywo takie nie były. Jak widać efekt nie jest spektakularny. Z daleka wygląda to lepiej, ale zbliżenie pokazuje jego wady. Volume Shake marki Rimmel ma być pogrubiający i rzeczywiście nie wydłuża rzęs. Nieco je jednak skleja. Wydaje mi się, że jest to problem zbyt dużej ilości tuszu, jaka zostaje na szczoteczce. Można by poczekać, aż tusz nieco się zestarzeje i wyschnie, co czasem pomaga, ale… ten tusz ma zachowywać taką samą świeżość przez cały czas. Nie wiem więc, jak będzie się sprawował dalej. Na ten moment trzeba się nieco nagimnastykować, żeby rzęsy były dobrze rozdzielone. Przy czym jeśli już uda się uzyskać zadowalający efekt, rzęsy są mięciutkie, wyglądają naturalnie a tusz nie osypuje się i nie odbija na powiekach przez cały dzień. Ja chyba dam mu jakiś czas. Czuję jednak, że nie przebije mojego ulubieńca od Rimmel, 2x tańszego Extra Super Lash.
Rimmel Volume Shake miałam przyjemność testować w ramach współpracy z Ofeminin. Jeśli również chcecie mieć w przyszłości taką możliwość, w każdej chwili możecie dołączyć do Klubu Ekspertek. Nie musicie pisać bloga. A tutaj możecie poczytać opinie innych użytkowniczek na temat tuszu Rimmel Volume Shake.