Jakiś czas temu prasę i media społecznościowe obiegło zdjęcie australijskiej blogerki Annie Nolan. Na zdjęciu jej córki bliźniaczki w wózku i duże białe kartki z ripostami na najczęściej zadawane jej pytania na temat dzieci. Jak sama napisała, miał to być żart. Pod artykułami na polskich stronach natychmiast pojawiły się komentarze, jaka to matka jest neurotyczna, przewrażliwiona i nienormalna i że powinna się udać do lekarza, bo ma problemy z psychiką oraz sugestie wyprowadzenia się z dala od ludzi i podobne mądrości.
Miałam do tego nie wracać, ale stałam ostatnio w kolejce do kasy z bielizną dla dziewczynek. Obok lekko znudzony starszy pan, który bardzo chciał być obsłużony poza kolejnością, zignorowany przez sprzedawczynię. Rozmawiam z panią o reklamowaniu bielizny, sprawdzam miejsca po klipsach zabezpieczających, czy nie zostają na materiale dziury. Pan włącza się do rozmowy, komentuje, że dużo tego (raptem 10 podkoszulek na 2 dzieci). Pyta, czy mam dwoje dzieci, czy w tym samym wieku, czy bliźniaczki. Odpowiadam uprzejmie nie ciągnąc rozmowy. W końcu pan pyta, jak mi się to udało, bliźniaczki znaczy się. Odpowiadam, że nie wiem. On na to, że pewnie cedzone. Pani przy kasie z pytającym wzrokiem. A on opowiada, że ktoś tam znajomy też ma bliźniaki i pytał, jak to się stało, a on że prezerwatyw zabrakło i matka z prześcieradła uszyła, no i tak przez to prześcieradło… cedzone.
Nie od dziś wiadomo, że wszystkie dzieci nasze są, świetnie się znamy na ich wychowywaniu, a już szczególnie na cudzych. Lubimy pouczać, dawać rady, oburzać się. Bo takie duże i ciągle w wózku, bo nadal ze smoczkiem… A bliźnięta wciąż traktowane są jak zjawisko, dziwne zjawisko. Praktycznie każdy zwraca na nie uwagę. Jasne, że ludzie bywają mili, ale są też zbyt wścibscy, a swoje 5 groszy wtrącają nawet panowie spod sklepu z piwem. Najwięcej pytań pojawiało się, kiedy dziewczynki były malutkie, jeździły w wózku lub dreptały powoli prowadzone za rączki. Co chwilę zaczepiała mnie kolejna osoba. Czy rodziłam naturalnie, czy karmię piersią, która jest starsza, czy dzieci się czymś różnią, która jest grzeczniejsza, że raz i z głowy, czy były w rodzinie bliźnięta, czy na pewno nie są identyczne, czy tata je rozróżnia, czy się biją, a jak się robi bliźniaki, czy chodzą do jednej grupy w przedszkolu, czy śpią razem, czy maj wspólny pokój, czy nie są zazdrosne… W zasadzie o in vitro mnie tylko nikt nie pytał, choć nie jestem pewna, czy niektórzy nie doszukiwali się bruzd na ich twarzach.
Dziś dziewczyny mają skończone 5 lat. Całe szczęście nie wzbudzają już takiego entuzjazmu jak kiedyś. Większość osób zaczepiających mnie była bardzo miła i serdeczna, mimo że ich pytania wciąż się powtarzały. Część osób jednak jakby zupełnie nie myśli o tym, co mówi. Zadaje zbyt intymne pytania lub jest po prostu niegrzeczna. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam nieskończonych pokładów cierpliwości i dobrego humoru.
Zdjęcie Annie Nolan nieustannie mnie bawi. Nikt tak dobrze tego nie zrozumie jak ktoś, kto również ma bliźnięta.