Inaczej odmierzam czas, odkąd moje córki chodzą do szkoły. Przerwy świąteczne, ferie, wakacje… Jakbym sama znów była uczennicą. Wrzesień oprócz tego że w końcem wakacji kojarzy mi się jednak również z końcem lata. Kiedy nadchodzi, uświadamiam sobie, że koniec z długimi, ciepłymi wieczorami. Koniec ze słońcem. I mimo że jakiś czas temu udało mi się polubić jesień, to zawsze we wrześniu łapie mnie jakaś chandra.
Książki
Mój wrzesień nie należał do najbardziej zaczytanych miesięcy. Przeczytałam jednak książki, które od dawna na to czekały.
- „Astrofizyka dla zabieganych” to książka z zupełnie innej bajki. Bardzo ciekawa, ale wymagająca skupienia, mimo że napisana w bardzo przystępny sposób.
- „Hashtag” Mroza okazał się nieźle pokręconą historią, ale bardzo dobrze mi się ją czytało. Momentami denerwował mnie tylko język autora. Miałam wrażenie, że sili się na znawcę mediów społecznościowych, ale brzmiał co najmniej śmiesznie.
- „Profil mordercy” Brittona w fascynujący sposób opowiada o ciekawej ale bardzo obciążającej pracy profilera. Czyta się jak dobry kryminał.
- „Księga snów” Niny George nie jest moim ulubionym typem literatury i ciężko mi się było w nią wciągnąć. Ostatecznie okazała się ciekawym rozważaniem o tym, co może być między życiem a śmiercią, ale nie zostanę fanką autorki.
Seriale
Pierwszy niezły, drugi bardzo dobry. Oba w zasadzie polecam, szczególnie fanom gatunków.
- „Safe” według Harlana Cobena z Michaelem C. Hallem znanym z roli Dextera w jednej z głównych ról. Początek tego serialu jest słaby. Momentami przypomina kiepską groteskę, ale końcówka jest naprawdę niezła, jak na Cobena przystało. Mamy tutaj zaginioną córkę i poszukującego ją ojca, który odkrywa tajemnice osób wydawało mu się dobrze znanych.
- „Niewiarygodne” to nowość Netflixa, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Dotyczy gwałtu. Jedyny zarzut jaki mam, to jest zbyt czarno-biały. Poza tym jest idealny, mocny. Stopniowo wprowadza nowe wątki, od początku utrzymuje napięcie. I naprawdę niewiarygodne, że te wydarzenia miały miejsce naprawdę.
Co u mnie
Ciężko mi po wakacjach wrócić do codzienności, do takiej zwyczajnej rutyny. Mam wrażenie, że nic nie robię a jednocześnie nie mam na nic czasu. Zupełnie nie wiem, jak to jest możliwe? Skupię się na jednym i zaczyna mi jako tako wychodzić, okazuje się, że odpuściłam resztę. Robię listy. Skreślam wykonane zadania. Wcale ich nie ubywa. Wydaje mi się, że to jakaś niekończąca się historia. Może trochę bujam w obłokach, bo przyznaję, że jedna sprawa mocno mnie psychicznie angażuje. Jeśli tylko uda mi się ją zamknąć w październiku, powinnam mieć lżejszy umysł. Trzymajcie kciuki. Może jesień pomoże mi się bardziej ogarnąć. Będzie mniej wyjazdów, więcej siedzenia w domu. Oby tylko brak słońca, zimno i związany z tym murowany gorszy humor nie pokrzyżowały mi planów.
Jakie jest Wasze podsumowanie września? Brutalne zderzenie z rzeczywistością czy bezbolesny koniec wakacji?