Kwiecień plecień, bo przeplata, ale tym razem było więcej lata. Z radością schowałam do pudełka ciepłe buty. Wyciągnęłam lekki płaszcz, tenisówki. Kupiłam sandałki i kremy z filtrem. Posadziłam kwiaty na balkonie. Wznowiłam podróże, te bliskie, nie duże… To był dobry miesiąc. Niesamowite, ile może zdziałać słońce. Zapraszam Was na małe podsumowanie kwietnia.
Książki
Pięć nowych na koncie, czyli całkiem przyzwoity wynik. Większość w papierze, tylko „Raj” Guzowskiej na czytniku.
- „Artur Hajzer. Droga Słonia” Bartek Dobroch – jak lubię książki o tematyce górskiej, tę czytało mi się wyjątkowo ciężko. Zbyt dużo dygresji, tekstu za luźno związanego z postacią Artura Hajzera. Mam wrażenie, że można to wszystko było napisać w bardziej interesujący i kompaktowy sposób, historię Artura jednak warto poznać.
- „Randka z Hugo Bosym” Agnieszka Lingas-Łoniewska – lekko napisana zabawna i wzruszająca historia miłosna z Wrocławiem w tle. Poznają się dzięki niezwykłym zbiegom okoliczności. Ona po kilkumiesięcznym nieudanym związku. On po rozwodzie z żoną, która zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem. Jagoda Borówko i Hugo Bosy. Od razu coś między nimi iskrzy, ale by powalczyć o poważny związek będą musieli od nowa nauczyć się ufać i wierzyć w drugiego człowieka.
- „Naturalista” Andrew Mayne – Theo Cray jest naukowcem. Kiedy w lesie zostają znalezione zwłoki jego byłej studentki, wszyscy twierdzą, że zabił ją niedźwiedź. Tylko Theo sądzi inaczej i natychmiast staje się głównym podejrzanym. „Naturalista” to naprawdę bardzo dobry thriller, którego akcja toczy się głównie w lesie. Gwarantuję Wam, że po lekturze tej książki las już nigdy nie będzie dla Was taki sam.
- „Powiększenie” Andrew Mayne – kolejny tom przygód Theo, który teraz jest już pracownikiem wywiadu. Tym razem tropi zabójcę dzieci. Nadal dobry thriller, ale już nie tak tajemniczy i emocjonujący jak „Naturalista”.
- „Raj” Marta Guzowska – gdyby to był film, nazwałabym go czarną komedią. Pierwszy dzień otwarcia nowej galerii handlowej. Jeszcze nie wszystko gotowe, nie wszystko działa, za mało strażników, ale za moment długi weekend i zaplanowane otwarcie, więc przecież nikt nie będzie z tym czekał. Tuż przed zamknięciem włącza się alarm pożarowy. W środku jednak zostaje kilka osób. Trzech strażników, złodziej, dwóch dilerów narkotyków, matka i jej nastoletnia córka z przyjaciółką. To nie może się dobrze skończyć.
Seriale
Nie ma wieczoru bez odcinka dobrego serialu. Najwyżej godzina oglądania, więc zawsze jest czas. Prawie już nie oglądam filmów, choć w kwietniu zdarzyło mi się nawet być w kinie. W dodatku z dzieciakami!
- „Rock dog. Pies ma głos!” – bardzo sympatyczna opowieść dla całej rodziny o tym, że trzeba podążać na marzeniami ale również o tym, jak ważna jest rodzina. Polecam.
- „Zaginięcie Madeleine McCann” – chyba każdy z nas słyszał o małej Maddie, która zaginęła podczas rodzinnych wakacji w Portugalii. Minęło już 12 lat a nadal nie wiadomo, co się wtedy stało. Ten serial też nie wnosi do sprawy nic nowego, ale otwiera oczy na skalę zjawiska. Rocznie w Polsce ginie ponad 1000 dzieci do 13 roku życia. 95% z nich w ciągu pierwszych 7 dni trafia z powrotem do domu.
- „Las” – francuski miniserial kryminalny. W adreńskiej wiosce znika nastolatka. Policjantom w odnalezieniu dziewczynki pomaga jej nauczycielka, która będąc małą dziewczynką sama zgubiła się w pobliskim lesie. Ciekawa historia, dobre zdjęcia, piękne krajobrazy leśne. Warto obejrzeć.
- „Ruchome piaski” – szwedzki serial kryminalny na podstawie powieści Malin Persson Giolito. Główną bohaterką jest Maja – dziewczyna która po strzelaninie w szkole trafia do aresztu jako podejrzana o zastrzelenie swoich kolegów. Wydaje się, że wszystko jest jasne, ale podczas procesu wspominamy wraz z bohaterką wydarzenia, które doprowadziły do tragicznego końca i już nic nie jest takie oczywiste.
- „Lód” – francuski thriller na podstawie książki „Bielszy odcień śmierci” Bernarda Miniera. Siedzący w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym morderca w jakiś sposób podejmuje wyrafinowaną grę z detektywem, który go aresztował. Zaczyna się słabo, ale końcówka całkiem niezła.
Podróże małe i duże
Ciepła i słoneczna pogoda sprzyjała spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. Trochę przyczynili się też do tego strajkujący nauczyciele, dzięki którym moje córki spędziły 3 tygodnie w domu. Udało nam się zobaczyć Wrocławski Ogród Botaniczny w wiosennej odsłonie (jeszcze kiedyś o nim napiszę) i pojechać na cały dzień do Kamieńca Ząbkowickiego, w którym stoi Pałac Marianny Orańskiej. Spędziliśmy też przyjemnie rodzinne święta na wsi. Były więc spacery po lesie i szukanie jajek w ogrodzie. Była też pierwsza wysypka na dłoniach po czasie spędzonym na słońcu. Wygląda jednak na to, że alergia w tym roku jest u mnie wyjątkowo słaba, więc czekam na majowe słońce i już przebieram nogami na myśl o kolejnych, bliższych i dalszych wycieczkach.
Co u mnie
Tyle się mówi o tym, żeby pewne rzeczy robić dla siebie, nie patrzeć na opinię innych. Ale mówcie, co chcecie, człowiek doceniony ma jednak dużo większy zapał do pracy. Podobnie jest ze mną. Moje przyjemnie połechtane ego ma ochotę na rozwój a nie tylko na zaszywanie się pod kocem z książką. Jaki z tego wniosek? Warto od czasu do czasu napisać coś miłego komuś, kogo z przyjemnością czytamy czy oglądamy. To nic nie kosztuje a jest pewnego rodzaju podziękowaniem za pracę i motorem napędowym do dalszego działania. Pamiętajcie o tym. Poza tym, może to zabrzmi zbyt górnolotnie, ale świat byłby piękniejszy, gdybyśmy nauczyli się dziękować i mówić sobie dobre rzeczy. Dziś Ty mi. Jutro ktoś inny Tobie. Dobro podobno wraca.
Co u Was słychać? Jak Wam minął kwiecień?