Magia świąt – podsumowanie grudnia

Szkoda, że nie ma śniegu… Pewnie nie raz to słyszałaś w grudniu. Może nawet sama wypowiadałaś podobne słowa? Prawda jest jednak taka, że choć oczywiście Bożego Narodzenia pięknie wygląda w śniegu, to nie ma on większego wpływu na prawdziwą świąteczną atmosferę. To my za nią odpowiadamy.

Dekorowanie pierników

Książki

Miniony rok zakończyłam z 66 przeczytanymi książkami. To o kilka mniej niż rok wcześniej ale jak dla mnie nadal nieźle. Z tego tylko 6 przeczytałam w grudniu. Słabiutko, tym bardziej, że większość z nich to typowe lekkie świąteczne książki.

  • „Zakamarki marki” Pawła Tkaczyka to wbrew pozorom jest książka dla każdego, bo przecież każdy z nas jest w pewnym sensie marką i usiłuje się sprzedać (na randce, egzaminie, w pracy). Bardzo polecam.
  • „Szczęście przy kominku” Gabrieli Gargaś – sympatyczna książka, luźno powiązana ze świętami. Jej akcja toczy się wokół „Antykwariatu z książką i kawą” prowadzonego przez nieco staroświecką staruszkę. Jest wzruszająco, momentami smutno, ale ogólnie radośnie. Jak na opowieść świąteczną przystało.
  • „Uśmiech losu” Katarzyny Michalak jest piątą, przedostatnią częścią serii mazurskiej. Akcja książki jest wartka. Autorka sprawnie przeplata nieszczęścia i dobre rzeczy, jakie spotykają jej bohaterów. I choć ma się wrażenie, że jest tego wszystkiego za dużo, książkę czyta się szybko, z wielkim zaciekawieniem.
  • „Choinka cała w śniegu” Joanny Szarańskiej jest trzecią częścią mojego ulubionego cyklu, ale mam wrażenie, że tym razem autorka nie miała na nią pomysłu. Brak jej dawnego humoru i lekkości. Szkoda, bo to trochę zmarnowany potencjał, ale w tym wypadku chyba dobrze, że dalszego ciągu nie będzie.
  • „To będą piękne święta” Karoliny Wilczyńskiej to skrawki wspomnień wigilijnych przy okazji przygotowań do kolejnych świąt. Nie zawsze radosne, ale dające nadzieję, że święta mogą jednak być piękne.
  • „Słuchaj głosu serca” Natalii Sońskiej jest kolejną wzruszającą świąteczną opowieścią. Chyba moją ulubioną w tym roku. O miłości, rodzinie i pensjonacie w Zakopanym. Polecam. Jeśli nie teraz, to do nadrobienia przed kolejnym Bożym Narodzeniem.

Świeczka z choinką w tle

Seriale

W grudniu skończyłam oglądać 1 świetny serial a potem zrobiłam sobie od nich małą przerwę czekając na pełny sezon „Żmijowiska” i „Watahy”. Przez ten czas obejrzałam 3 filmy pełnometrażowe. Każdy z nich był dobry i zrobił na mnie duże wrażenie, ale jednego z nich nie polecam, bo jest bardzo brutalny i pozostawia po sobie dziwne uczucie pustki.

  • „Lilyhammer” to zabawna opowieść o nowojorskim gangsterze objętym programem ochrony świadków i przeniesionym do Norwegii. W przejaskrawiony sposób opisuje codzienne życie mieszkańców sennego norweskiego miasteczka. I szkoda tylko, że w ostatnim, trzecim sezonie twórcy odeszli od zwyczajnego życia i przypomnieli o gangsterskiej stronie głównego bohatera.
  • „Król” jest historią średniowiecznej Anglii. Pokazuje, jak marnotrawny syn zostaje królem i porzuca swoje ideały w walce o kraj. Początek tego filmu jest mocno średni, ale jak już się rozkręcił, żałowałam, że się skończył. Jeśli lubisz taką tematykę, to polecam.
  • „Beasts of No Nation” opowiada o małym afrykańskim chłopcu w obliczu wojny domowej. Chłopcu będącym świadkiem śmierci swoich najbliższych, siłą wcielonym do grupy żołnierzy i zmuszonym do strasznych rzeczy. Nie mogę o nim zapomnieć.
  • „Dwóch papieży” jest luźną historią Benedykta XVI i Franciszka, dwóch papieży o odmiennych poglądach i innej wizji kościoła. Film w zasadzie 2 aktorów (fantastyczne role A. Hopkinsa i J. Pryce’a), momentami zabawny i wzruszający. Ogląda go się bardzo dobrze, z pewną nadzieją na zmiany. I tylko szkoda, że jednak obecny papież nie jest tak szczery i postępowy, jak przedstawiony w tym filmie.

Co u mnie

Grudzień to wiadomo – Boże Narodzenie. Dla mnie nie samo to wydarzenie jest ważne, ta jedna noc, ale również te wszystkie długie przygotowania. Dekorowanie mieszkania, pieczenie i ozdabianie pierników, wybieranie prezentów… Jest coś takiego w tym oczekiwaniu, co sprawia, że ten czas jest wyjątkowy. A potem nadchodzi Wigilia – piękna i wzruszająca. I choć w tym roku (znów!) nie było śniegu ani nawet mrozu, to tę świąteczną atmosferę czułam wokół siebie przez cały miesiąc. Na święta, jak zwykle, wyjechaliśmy na dłużej do rodziców i był to czas nie tylko odpoczynku, ale przede wszystkim spotkań, długich rozmów. Potem jeszcze wolne aż do 6 stycznia. Z jednej strony potrzebowałam tego oderwania, z drugiej czuję, że było tego trochę za dużo. Chętnie wracam do tej zwyczajnej rzeczywistości. Mam tylko nadzieję, że nie rozleniwiłam się za bardzo, bo ostatnio jedyne na co mam ochotę, to położyć się z książką pod kocem.

moje świąteczne zdjęcie przy choince

Jednym z pierwszych zdań, jakie usłyszałam w Nowym Roku, były słowa piosenki Natalii Grzeszczak. Znałam je oczywiście wcześniej, ale zasłyszane w takim momencie mocno zapadły mi w pamięć. Chciałabym, żeby stały się dla mnie takim mottem na 2020 rok.

Cieszmy się z małych rzeczy, bo
wzór na szczęście w nich zapisany jest.