Wraz z pożegnaniem października pora na krótkie podsumowanie zużytych kosmetyków. Trudno bym o nich wszystkich pisała osobne posty, ale mimo wszystko warto o nich wspomnieć. Wiem, że takie mini recenzje często chętniej się czyta niż nadęte elaboraty. Będzie więc krótko i na temat. Zapraszam na październikowy projekt denko.
Projekt denko
Płyn micelarny 3w1 dla skóry wrażliwej Garnier
Płyny micelarne to kosmetyki, które strasznie długo mi schodzą, bo używam ich zwykle tylko do demakijażu oczu. Ta duża butla służyła mi dobrych kilka miesięcy. Ten płyn jest jednocześnie delikatny dla oczu i skuteczny. Lubię do niego wracać, tym bardziej, że niewiele kosztuje, ale następnym razem wybiorę coś mniejszego.
Kupisz tutaj.
Żel pod prysznic Yunnan Yope
Zapach miał mieć herbaciany, ale jest kompletnie nie w moim guście. Nawet nie wiem, do czego go porównać. Jedno jest pewne, ponownego spotkania nie będzie. Poza tym konsystencja i inne właściwości jak u pozostałych żeli tej marki, więc nie skreślajcie go z góry.
Kupisz tutaj.
Szampon Johnson’s baby
Pewnie zaskakuje Was jego obecność tutaj. Mnie też zaskoczył! Kupiłam go kiedyś na prośbę męża i odstał swoje na półce. W końcu postanowiłam zużyć go do kąpieli, ale przeczytałam skład i okazało się, że nie jest aż taki agresywny, jak myślałam. Postanowiłam więc dać mu szansę i zużyłam go zgodnie z przeznaczeniem. Skutek? Zero podrażnionej głowy. Super łagodny to on jednak nie jest i nie poleciłabym go dla dzieci, ale byłam z niego zadowolona. Uwielbiam jego zapach.
Woda pomarańczowa Make Me Bio
Działanie ma fajne, ale zapewnienie marki o zapachu kwiatów i owoców pomarańczy można włożyć między bajki. Ta woda, w odróżnieniu od wszystkich innych wód Make Me Bio, w ogóle nie pachnie. Wada to czy zaleta, to już zależy od Ciebie. Ja wolę jednak wody posiadające miły dla nosa zapach (uwielbiam różaną i lawendową).
Kupisz tutaj.
Krem do rąk z nagietkiem Cien
Skład ma niezły. Jest bardzo rzadki, dzięki czemu niezwykle wydajny. Jednocześnie bardzo słabo nawilża. Niejednokrotnie smarowałam nim dłonie kilka razy w przeciągu godziny, ale w ogóle tego nie odczuwałam. Powrotu nie będzie.
Rumiankowy żel do twarzy Sylveco
Stały bywalec w mojej łazience. Czasem robię skoki w bok, ale zawsze do niego wracam. To jest zdecydowanie najlepszy żel do twarzy, jakiego kiedykolwiek używałam. Skuteczny i delikatny, czyli dokładnie taki, jaki lubię.
Kupisz tutaj.
Odżywczy krem do rąk Marilou BIO
Bardzo przyjemny krem, który utrzymywał moje dłonie w dobrym stanie. Treściwy, ale szybko się wchłania przynosząc natychmiastowy efekt miękkich i nawilżonych dłoni. Jedyne, co mi w nim nie grało, to słodki marcepanowy zapach. Dla efektów można go przeboleć.
Kupisz tutaj.
Peeling do twarzy papaja i żeń-szeń indyjski Orientana
Ten peeling zbiera bardzo dobre opinie, ale zupełnie nie trafił w moje potrzeby. Drobinek ścierających jest w nim bardzo mało a same enzymy okazały się dla mnie zbyt delikatne, praktycznie nie odczułam ich działania. Z pewnością lepiej sprawdzi się u wrażliwców, ja czuję się zawiedziona.
Kupisz tutaj.
2w1 maska i peeling Bielenda kiwi i kaktus
Bardzo się z nią polubiłam, choć to zdecydowanie bardziej maseczka niż peeling. Drobinek ścierających zawiera bowiem niewiele i sama w sobie jest niezwykle delikatna. Z tego powodu będzie świetna również dla wrażliwców oraz osób, które wolą peelingi enzymatyczne od mechanicznych. Skóra jest po niej ładnie odświeżona, pory delikatnie zwężone. Byłam z niej zadowolona.
Kupisz tutaj.
Maski L’Oreal czysta glinka
Są dość mocno (ale przyjemnie!) perfumowane. Po nałożeniu każdego rodzaju czułam lekkie pieczenie, które po pewnym czasie minęło. Po zmyciu skóra nie była zaczerwieniona czy podrażniona. Nie powiedziałabym jednak, żebym zauważyła efekty ich stosowania.
Kupisz tutaj.
Maseczka do twarzy Duetus
Maska na bazie zielonej glinki, węgla i kwasu salicylowego. Opakowanie wystarcza na 2 aplikacje. Jest delikatna. Łatwo się zmywa. Skóra jest po niej odświeżona i lekko wygładzona. Z pewnością lepsze efekty można zaobserwować przy regularnym stosowaniu. Zastanawiam się nad zakupem kilku kolejnych saszetek.
Kupisz tutaj.
To już wszystko, co chciałam Wam pokazać. Ciekawa jestem, jak Wasze zużycia? Trzymacie się jednego otwartego kosmetyku danego typu czy z ciekawości próbujecie wszystkiego, co akurat macie pod ręką? Ja się wyzbyłam tego nawyku. Dzięki temu nie tylko mam kontrolę nad tym, ile czego posiadam, ale jestem w stanie ocenić działanie każdego z używanych kosmetyków.