Mówi się, że nikt tak nie dowali kobiecie jak inna kobieta. I to prawda. A ja mam ostatnio jeszcze wrażenie, że nikt tak nie dogada blogerce jak inna blogerka.
Przeglądam sporo blogów i ostatnio rzucił mi się w oczy pewien trend. Chodzi o pisanie, jak to nie podoba mi się coś u innych blogerek. Bo blogerki to piszą tylko dla współprac i gratisów. Bo posty z nowościami to wyłącznie chwalenie się. Bo denka to fotografowanie śmieci, a jak tam jeszcze nie daj boże jakaś pasta do zębów czy opakowanie po płatkach kosmetycznych. O rety! Bo piszą o kolorówce pokazując swatche najwyżej na ręce. Bo w recenzjach tylko och i achy, znaczy produkt otrzymany. Bo kosmetyki zbyt wymyślne. Albo zbyt pospolite. Bo podróbki perfum. Bo utrzymują się z tego, więc nie ma pasji. Bo żeby się wybić potrzeba pleców. Bo jest nierzetelnie. No i jak na blogu można napisać o herbacie?! A na Instagramie to dopiero lans! Śniadanie w łóżku, wystudiowane pozy. I jeszcze śmią się nazywać blogerkami…
Modnie jest wytykać i być w opozycji? Żeby chociaż jakieś polemiki w komentarzach się zdarzały. Ale tylko potakiwania.
Czy to coś zmieni? Czy takie nastawianie jednych przeciwko drugim, wyśmiewanie, umniejszanie ma jakiś sens? Bo ja mam wrażenie, że tylko burzy obraz. I to nie konkretnych blogerek a całej blogosfery. Jestem w błędzie?