Jesień ma niewątpliwie sporo zalet. Zachwyca drzewami ozdobionymi kolorowymi liśćmi, przynosi dynie, grzyby, kasztany. Długie wieczory pozwalają na zaszycie się pod kocem, popijanie ulubionej herbaty i nadrabianie książkowych zaległości. Tyle z teorii. A rzeczywistość? Wcale nie jest taka barwna i pozytywnie nastrajająca. I ja nie lubię jesieni.
W praktyce o ile wrzesień jeszcze bywa ciepły i słoneczny, to od października mogłabym nie wychodzić z domu. Jest zimno, wieje, coraz częściej pada. Słońce zaszczyca nas swoją obecnością najwyżej na chwilę, a po zmianie czasu to już w ogóle jest dramat. Szaro i ponuro.
Jako okropny zmarzluch dotkliwie odczuwam brak słońca. W ciepłym swetrze i ciepłych kapciach popijam gorącą herbatę. I mam ochotę zasnąć w zimowy sen jak niedźwiedź i obudzić się dopiero wiosną. Wszelkie czasoumilacze pozwalają mi oczywiście przetrwać ten czas sprawiając, że jest nieco bardziej znośny, ale nie na tyle, bym mogła go polubić.
Mówcie, co chcecie, jesień wygląda ładnie tylko na zdjęciach! Ja z niecierpliwością czekam na grudzień. Zima oczywiście też jest ciemna i zimna, ale przynajmniej daje nadzieję na śnieg i roztacza wokół siebie magię świąt. Czy Wy też już nie możecie się doczekać ubierania choinki i wyciągania tych wszystkich bożonarodzeniowych bibelotów?