Długi i ponury – moje podsumowanie stycznia

Styczeń to był długi miesiąc, wiele się działo, ale prawdę mówiąc nie wiem, kiedy minął. Powrót do domu po świętach, moje pielgrzymki po lekarzach, trochę zaangażowania w sprawy szkolne córek, długie wieczory, początek ferii, wreszcie krótki wypad nad morze i nagle zrobił się luty. Tym samym 1/12 roku już za nami! Jaki to był czas? Zapraszam na moje podsumowanie stycznia.

notes, zimowa herbata, gwiazda, ciepły sweter

Książki

Mój czytelniczy zapał nadal nie mija. Ostatnio czytam głównie nowości, ale w najbliższym czasie chciałabym trochę uszczuplić mój stosik wstydu (więcej kupuję niż czytam). Chciałabym też wrócić do moich ulubionych starych książek, do Musierowicz, Chmielewskiej, L.M. Montgomery. Tymczasem w styczniu przeczytałam 5 książek. Ostatnia z nich – thriller „Bezbronne” swoją premierę będzie miał 13 lutego.

  • „Tylko jeden wieczór” Krystyna Mirek – opowiada o aktorce, która pozornie ma doskonałe życie. Zawsze uśmiechnięta, nienagannie ubrana. Kochający mąż, idealne dzieci, piękny dom. Wszyscy ją podziwiają. Ma mnóstwo fanów w mediach społecznościowych, za pomocą których chętnie dzieli się swoim perfekcyjnym życiem. A potem czar pryska, bo ile można żyć w kłamstwie będąc osobą tak popularną. Ciekawa książka, bardzo współczesna, dająca do myślenia, szczególnie w dobie idealnych profili na Instagramie.
  • „Niewyjaśnione okoliczności” Richard Shepherd – autorem jest brytyjski lekarz sądowy, który, mimo że brał udział w wyjaśnianiu tak wielkich spraw jak wypadek księżnej Diany czy atak na WTC, nie buduje swojej książki na sensacji. To historia jego pracy, jego życia. Pokazuje, jak na przestrzeni lat zmieniła się rola lekarzy medycyny sądowej, jak powstawały procedury dotyczące katastrof, jak zmieniało się postępowanie w przypadku trudnych do wyjaśnienia śmierci dzieci (diagnozowanie zastępczego zespołu Münchhausena). Dopiero styczeń, ale czuję, że to będzie jedna z najlepszych książek, jakie przeczytam w tym roku.
  • „Listy sprzed lat” Roma J. Fiszer – poruszają trudne tematy zdrady, przyjaźni, utraconej miłości. Sam pomysł na książkę oceniam bardzo dobrze. Końcówkę czytało się niezwykle przyjemnie. Początki jednak nie były łatwe. Zbyt dużo nieco sztucznych dialogów, zbyt pospieszna akcja, zbyt szybka przemiana bohaterów – wszystko to sprawiło, że całość wydawała się zbyt mocno naciągana, nieprawdziwa wręcz. Ostatnia część osładza gorszy początek, ale nie daje o nim zapomnieć.
  • „Zgadnij kto” Chris McGeorge – fabuła książki przypomina nieco pokój zagadek tzw. escape room – formę zabawy w trakcie której grupa osób zamknięta w pokoju w określonym czasie wspólnie rozwiązuje zadania, by z niego wyjść. Tutaj jednak Morgan Sheppard jest zamknięty w pokoju z obcymi ludźmi wbrew swojej woli a wydostać się może tylko wtedy, gdy odgadnie, kto z jego nowych znajomych jest mordercą. Akcja toczy się dwutorowo. Obserwujemy zachowanie Morgana zamkniętego w pokoju a jednocześnie wracamy do wydarzeń z jego przeszłości, co może sugerować, że tam należy szukać rozwiązania zagadki. Udany debiut.
  • „Bezbronne” Taylor Adams – tuż przed świętami Bożego Narodzenia Darby dowiaduje się, że jej mama jest śmiertelnie chora. Jedzie więc samochodem do domu z uniwersytetu, kiedy na kompletnym odludziu zaskakuje ją burza śnieżna. Zjeżdża z autostrady. Będzie musiała spędzić tę noc na postoju z czterema obcymi osobami. Okazuje się jednak, że jedna z nich porwała dziecko, bo Darby próbując zadzwonić z parkingu do domu w jednym z samochodów zauważa zamkniętą w klatce mała dziewczynkę. Natychmiast postanawia, że za wszelką cenę ją ocali. Bez zasięgu. Odcięta od świata. Przerażający trzymający w napięciu thriller. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach.

zaczytana

Seriale

Patrząc po ilości obejrzanych seriali, mam wrażenie, że ten styczeń trwał co najmniej 2 miesiące. Zresztą sami zobaczcie. Przecież oglądam tylko odcinek (góra dwa) dziennie.

  • „Mindhunter” – krótki serial o agentach FBI, którzy prowadząc rozmowy z seryjnymi mordercami pomagają rozwiązywać sprawy kryminalne. Niby niewiele tutaj się dzieje, a jednak wciąga. Smaczku dodaje osadzenie akcji pod koniec lat 70, kiedy techniki policyjne były na zupełnie innym poziomie a wiedza na temat sposobu postępowania i motywu seryjnych przestępców była niewielka.
  • „1983” – szumnie reklamowany jako pierwszy polski serial na Netfliksie. Taka trochę alternatywna wizja polskiej rzeczywistości porównywana czasem do „Człowieka z Wysokiego Zamku”. Mnie się podobał. Nawet Musiała się przyjemnie oglądało. Co prawda akcja jest tak zagmatwana, że nie do końca wszystko zrozumiałam, ale mimo wszystko polecam.
  • „Pachnidło” – myślałam, że to będzie serial na podstawie książki, przez którą ledwo przebrnęłam dawno temu. Tymczasem książka okazuje się niejako inspiracją do wydarzeń pokazanych w filmie. Serial jest brutalny, ocieka seksem, na pewno nie spodoba się każdemu. W moim odczuciu jednak jest dobry, choć wszyscy bohaterowie wydają się być psychiczni.
  • „Ania, nie Anna” – kocham Anię z Zielonego Wzgórza. Przeczytałam wszystkie dostępne książki o niej, lata temu byłam w teatrze na spektaklu na podstawie pierwszej książki (Anię grała Jolanta Fraszyńska, miałam nawet jej autograf). Nie miałam w planach tego serialu, ale któregoś dnia włączyłam go córkom. Jestem bardzo zawiedziona, obejrzałam tylko pierwszą serię i nie planuję więcej. Serial jest strasznie smutny i melodramatyczny. A przecież w książce było tyle radosnych i śmiesznych wydarzeń! Żałuję, że oglądałam.
  • „Czarne lustro: Bandersnatch” – „Czarne lustro” jest ciekawym serialem, który pokazuje do czego może doprowadzić nas rozwój technologii. Odcinki nie są ze sobą powiązane, jedne są lepsze, inne gorsze, zawsze jednak z zainteresowaniem je oglądam. Ten miał być wyjątkowo. Pierwszy (znów pierwszy!) interaktywny, w którym widz decyduje, co się dzieje z bohaterem. Miało być ciekawie, a wyszło nudno. 
  • „Balerina” – jedyny film pełnometrażowy, w dodatku taki na którym byłam w kinie (z klasą córek). Bardzo sympatyczny. W sam raz na leniwe rodzinne popołudnie.

Gdańsk Brzeźno - molo

Ferie

Pierwszy tydzień ferii zdecydowałam się spędzić z rodziną w Trójmieście. Ostatecznie przekonało nas niedrogie połączenie lotnicze między Wrocławiem a Gdańskiem, które udało nam się znaleźć. Nie wiem, czy zdecydowalibyśmy się w taką podróż samochodem w zimowych warunkach, tym bardziej że obie córki cierpią na silną chorobę lokomocyjną. Sam lot trwał niecałą godzinę i przebiegł bezproblemowo. Mieszkaliśmy w sympatycznym pensjonacie w Gdańsku, nad samym morzem, tuż przy molo w Brzeźnie. Udało nam się zwiedzić Centrum Nauki Experyment w Gdyni (bardzo polecam) oraz HewelianumMuzeum Bursztynu w Gdańsku. W planach mieliśmy jeszcze Europejskie Centrum Solidarności, ale ostatecznie jeden dzień w całości poświęciliśmy na spacery brzegiem morza. Jedynym minusem takiej zimowej wyprawy nad nasze morze są wciąż krótkie dni, szybko robi się ciemno. Poza tym było dość ponuro i zimno, ale to akurat chyba w całej Polsce. Ogólnie cały wyjazd na wielki plus. Chętnie go kiedyś powtórzę późną wiosną.

zima nad Bałtykiem

Co u mnie

Wiem, że to powoli staje się nudne, ale znów jestem chora. W styczniu zrobiłam mnóstwo badań, kilka razy byłam u lekarzy rożnych specjalności i kiedy wydawało by się, że zaczyna mi być lepiej, z Gdańska znów wróciłam chora. Zaraziły mnie córki, którym szybko przeszło, a mnie niestety nie. Podczas lądowania myślałam, że rozsadzi mi zatoki. Nie chcę narzekać, ale jest, jak jest. Nieustannie marzę o wiośnie. Nawet nie dlatego, że jest zimno. Jest zima, więc jest zimno. Bardzo mi jednak brakuje słońca. Kiedy tylko się pokazuje, człowiek ma od razu inne nastawienie do życia. Niestety ostatnio takie słoneczne dni można policzyć na palcach jednej ręki. Dziś od rana jest słonecznie i aż chce się żyć.

wiosenne szafirki

A jak Wam minął styczeń? Zimowa przerwa na złapanie oddechu jeszcze przed Wami czy podobnie jak ja już jesteście po? A może w tym roku wcale nie planujecie?