Kosmetyczka, którą zabrałam ze sobą na Kos, była przygotowana przede wszystkim z uwzględnieniem dobrych kosmetyków pielęgnacyjnych. Czerwiec w Grecji to środek ciepłego i słonecznego lata. Musiałam więc zadbać o dobrą ochronę przeciwsłoneczną i kosmetyki nawilżające a także łagodzące. Koniecznie sprawdzone, bo wakacje za granicą to nie czas na eksperymenty. Wybór, wbrew pozorom, wcale nie był trudny. Co znalazło się w mojej letniej kosmetyczce?
Kosmetyki do twarzy
Do oczyszczania wybrałam moich starych ulubieńców: łagodzącą emulsję myjącą do twarzy Vianek, lipowy płyn micelarny Sylveco i wodę różaną Make Me Bio. Tej ostatniej używam zamiast toniku, ale świetnie spisuje się również w ciągu dnia w roli mgiełki do twarzy. Na dzień używam normalizującego kremu z zielonej serii Vianka, który zaskakuje lekkością i nietypowym jak na krem świeżym zapachem (wkrótce napiszę o nim więcej, bo wydaje się świetną propozycją dla cer przetłuszczających się i problematycznych). Na noc nakładam treściwszy krem od Miya. Wybrałam wersję różaną i sprawdza się w tej roli u mnie bardzo dobrze, ale trochę szkoda, że nie ma bardziej wyraźnej różanej nuty.
Ciało i włosy
Lubię kosmetyki wielofunkcyjne i taki jest szampon i płyn do kąpieli dla dzieci. Sama używam go do mycia włosów, bo jest bardzo delikatny i nie podrażnia mojej skóry głowy a jednocześnie dobrze domywa i nie powoduje szybszego przetłuszczania się. Do tego wzięłam tylko olejek do włosów Isana, który nakładam na całe włosy, żeby je nieco dociążyć i ułatwić rozczesywanie.
Do mycia ciała zabrałam zielony żel Vianka pachnący słodkim zielonym jabłkiem. Nie jest zły, ale ze względu na zapach wolałabym rześki werbenowy żel Sylveco. Z Vianka, ale fioletowej serii, wybrałam też masło do ciała. Jestem zadowolona z jego działania, ale słodki zapach uświadamia mi, że nie do końca lubię się z zapachami kosmetyków do ciała tej marki. Dla dzieci wzięłam balsam brzozowy z betuliną Sylveco. Wiadomo, co dobre dla dzieci, dobre i dla mnie. Przydaje się bardzo, bo dopadła mnie reakcja alergiczna na słońce. Do rąk wzięłam osobny krem, ale to już raczej moje zboczenie niż konieczność. Równie dobrze mogłabym dłonie smarować tym samym, czym smaruję ciało.
W mojej kosmetyczce nie mogło też zabraknąć dobrego antyperspirantu. Etiaxil sprawuje się genialnie. Używam go może 2 razy w tygodniu. Płyn do ust Sylveco w wersji travel też jest godny polecenia. Bardzo go lubię a 100 ml butelka zmieści się w każdym bagażu.
Ochrona przeciwsłoneczna
Do twarzy wybrałam Non-chemical Sun Block w jeszcze starej wersji Skin79 posiadający bardzo wysokie filtry SPF 50+ PA+++. Jest on oparty w 100% na filtrach mineralnych, ale łatwo się rozprowadza, nie bieli i nie pozostawia tłustego wykończenia. Towarzyszy mi już drugie lato i tak go lubię, że wciąż odwlekam znalezienie bardziej naturalnego odpowiednika. Ciało zabezpieczam Biodermą, której używamy całą rodziną i muszę przyznać, że też jest naszym ulubieńcem.
Kolorówki nawet nie będę Wam pokazywać. Owszem, wzięłam lekki krem BB, puder matujący, tusz do rzęs, nawilżającą pomadkę podbijającą kolor ust i perfumy, ale z tego wszystkiego kilka razy prysnęłam się perfumami. Reszta jest całkiem zbędna.
Moja wakacyjna kosmetyczka jest minimalistyczna, ale nic mi w niej nie brakuje i wszystkie kosmetyki, które się w niej znajdują, śmiało Wam polecam.
Ps. Na Kos jestem jeszcze przez tydzień. Zapraszam Was na mój fanpage na Facebooku, tam na bieżąco staram się pokazywać, gdzie jestem i co u mnie słychać.
Pozdrawiam Was serdecznie.