Od jakiegoś czasu szukam naturalnych maseczek do twarzy. I tutaj zaskoczyła mnie marka Vianek, która ostatnio obok wielu naprawdę obiecujących nowości wypuściła na rynek również maseczki w saszetkach. Nie są to wprawdzie moje ulubione maseczki w płacie. Z drugiej strony nie kosztują wiele a zawierają porcję na 1-2 użycia. Można więc kupować różne i używać według potrzeb. Wszystkie 3 maseczki do twarzy Vianek są oparte na glinkach, ale każda na innej. Mamy tutaj maseczkę normalizującą do cery tłustej i normalnej, łagodzącą do cery podrażnionej oraz wzmacniającą do cery naczynkowej. Jak się sprawdzają? Już opowiadam.
Rodzaje i właściwości maseczek
Mimo że wszystkie maseczki zawierają glinkę, to każda z nich inną plus inne składniki o różnych właściwościach. Dlatego każda z maseczek jest skierowana do posiadaczki innej cery.
- Maseczka normalizująca do twarzy z niedoskonałościami ma regulować wydzielanie sebum, oczyszczać i normalizować. Jest oparta na zielonej glince i węglu aktywnym, dzięki którym skóra ma być odświeżona, zmatowiona, ale i dotleniona.
- Maseczka łagodząca do twarzy wrażliwej i skłonnej do podrażnień dzięki zawartości białej glinki bogatej w związki mineralne, olejów oraz ekstraktu z kozłka lekarskiego ma za zadanie zregenerować skórę, zwiększyć jej odporność a ponadto wygładzić i zmiękczyć.
- Maseczka wzmacniająca do cery naczynkowej z czerwoną glinką, olejami i alantoiną oraz pantenolem ma wygładzić cerę ale przede wszystkim ją wzmocnić zapobiegając pękaniu naczynek i nawilżyć.
Przy czym wszystkie te maseczki można łączyć stosując tzw. multimasking np. nakładając maseczkę wzmacniającą na popękane naczynka w okolicach nosa, normalizującą na strefę T a łagodzącą na resztę twarzy.
Pierwsze wrażenia
Maseczki z glinką nie wyglądają uroczo. Nie ma tutaj wygodnej płachty z wizerunkiem zwierząt czy owoców, którą wystarczy nałożyć i po określonym czasie zdjąć wklepując resztę esencji. Glinkę trzeba zmyć, a w trakcie trzeba pilnować, żeby nie wysychała i żeby się nie pobrudzić. Dlatego najlepiej ją nałożyć na twarz podczas dłuższej relaksującej kąpieli. Maseczka nie wysycha tak szybko w ciepłej wilgotnej łazience i łatwo ją zmyć w wannie.
Wszystkie 3 maseczki Vianek wyglądają podobnie, różni je tylko kolor, w zależności od tego, jaką glinkę mają w składzie. Są dość gęste, łatwo się rozprowadzają, nie spływają z twarzy. Przy odrobinie uwagi można po ich nałożeniu wrócić do codziennych czynności. Pachną typowo dla maseczek tego typu, glinkowo, ziemiście, delikatnie słodko za sprawą olejków, słowem całkiem przyjemnie (choć wiadomo, kwestia gustu). Jeśli chodzi o zasychanie, to faktycznie trzeba na to uważać, choć maseczka wzmacniająca dzięki dużej zawartości oleju sezamowego zasycha najwolniej i po 20 minutach nadal jest wilgotna.
Przede wszystkim każda saszetka zawiera 10 g maseczki, co w zupełności wystarcza na 2 zastosowania. Przy cenie 5 zł za sztukę KLIK to bardzo dobra wydajność. Żadna z nich mnie nie uczuliła, nie podrażniła, choć chwilę po nałożeniu maseczki wzmacniającej odczuwałam delikatnie szczypanie. Nie wiem, z czym to jest związane, bo po zmyciu twarz nie była zaczerwieniona a raczej ukojona. Nie jest to jednak na tyle nieprzyjemne odczucie, bym zrezygnowała z używania tej maski. Mimo zawartości olejów żadna z nich mnie nie zapchała. Muszę tutaj jednak wspomnieć, że moja skóra dobrze toleruje oleje i ma niewielką skłonność do zapychania.
Maseczki do twarzy Vianek moim zdaniem
Fajne naturalne składy, dobra cena. Ale jak się mają obietnice producenta do rzeczywistości? Zanim jednak o tym napiszę, przypomnę Wam, że o jakiś większych długotrwałych efektach można mówić przy stosowaniu maseczki 1-2 razy w tygodniu przez dłuższy czas. Szczególnie mam tu na myśli wzmocnienie naczynek, regulację wydzielania sebum czy zwiększenie odporności skóry na podrażnienia. Na tego typu efekty jest zbyt wcześnie. Niemniej jednak już teraz mogę powiedzieć, że po zastosowaniu wszystkich 3 maseczek buzia jest gładsza, bardziej miękka, świeższa. Taka promienna a jednocześnie dobrze nawilżona. Wszystkie drobne zmiany szybciej się goją a zaczerwienienia i podrażnienia znikają, skóra jest wyraźnie ukojona. Dlatego właśnie ja mam ochotę na więcej i z pewnością na tych pierwszych sztukach się nie skończy. Moją ulubioną maseczką jest normalizująca, ale chyba będę jej używać na przemian lub łącznie z resztą. Wam też radzę wypróbować wszystkie trzy, na pewno znajdziecie wśród nich swojego ulubieńca.