Miałam Wam dziś pokazać moje kosmetyczne nowości z maja, ale zaczęłam je wyciągać, porównałam ze zużyciami i jednak zdecydowałam się na denko, jest wyraźnie mniejsze. Jeśli więc lubicie tego typu posty i mini recenzje zużytych kosmetyków, zapraszam. W tym miesiącu wyjątkowo krótko.
1. Krem matujący intensywnie nawilżający hydro algi błękitne AA – dla mnie zbyt treściwy jako krem na dzień ale na noc spisał się całkiem dobrze. To krem dla cery mieszanej, która nie wymaga dużego nawilżenia. Bardzo lubię zapachy tej serii, a kremu używałam z wielką przyjemnością.
2. Biosiarczkowy krem do twarzy usuwający niedoskonałości skóry Balneokosmetyki – mój zdecydowany faworyt z serii 3 kroki do doskonałej skóry tej marki. Dobrze nawilża a jednocześnie delikatnie matuje i reguluje wydzielanie sebum. Polecam wszystkim z kapryśną cerą, którym zależy na odżywieniu a jednocześnie uspokojeniu cery. Więcej o nim tutaj.
3. Balsam marokański do wszystkich rodzajów włosów Planeta Organica – pierwszy rosyjski kosmetyk, który mnie zachwycił i dzięki któremu bardziej przychylnym okiem zaczęłam patrzeć na kosmetyki zza naszej wschodniej granicy. Chętnie do niego wrócę, bo dzięki niemu moje włosy były gładkie, miękkie i miłe w dotyku, nie plątały się.
4. Kremowy szampon i płyn do kąpieli dla dzieci Sylveco – hit nie tylko moich dzieci. Prawdziwie naturalny i delikatny był wybawieniem dla mojej podrażnionej agresywnymi detergenrtami skóry głowy. Więcej o nim tutaj.
5. Żel pod prysznic i do kąpieli jabłko w karmelu Yves Rocher – zapach nie do końca w moim guście, ciężki, słodki, perfumowany. Sam żel ok, ale wolę jednak lżejsze nuty.
6. Oczyszczający żel do twarzy z minerałami wody geotermalnej Gli Elementi – niby naturalny myjacz ale oparty na siarczanach. Zapach – intensywnie ziołowy, pewnie przez obecność ekstraktów z drzewa herbacianego czy lawendy, nie mogłam się do niego przekonać. A pod koniec pompka przestała działać i miałam go zwyczajnie dość.
7. Regenerujący krem do stóp Sylveco – spodziewałam się po nim czegoś więcej, a okazał się bardzo przeciętny. Napowietrzona tubka choć miękka sprawiała, że trzeba było się nieźle nagimnastykować, by wykorzystać go do końca. Jeden z niewielu produktów Sylveco, do których na pewno nie wrócę.
8. Olejek do ciała pomarańcza i cynamon Mokosh – wielbiłam go już przed użyciem, ale zupełnie niepotrzebnie. Piękny ma tylko zapach. Poza tym niewygodna w użyciu pipeta, szczególnie przy nakładaniu go na całe ciało (wiecie ile się trzeba namachać?). Moja skóra go nie polubiła. Olejek nie wchłaniał się w nią, skutkiem czego miałam w olejku całą piżamę i pościel. A skóra nadal prosiła o nawilżenie. Mam więcej tych cudaków z Mokosh i chyba zużyję je do kąpieli.
9. Cukrowa pianka peelingująca do ciała pinacolada Organique – moja pierwsza pianka tej marki i na pewno nie ostatnia. Cudownie pachnąca, delikatna i wydajna, umilała mi kąpiele.
I to by było na tyle. Zużyłam jeszcze mnóstwo próbek podczas kilku majowych wyjazdów, ale nawet nie pokazuję, bo żadna nie sprawiła, bym miała ochotę na kupno pełnowymiarowego kosmetyku.
Jak tam Wasze denka? Pewnie większe?