Bezpośrednim powodem, dla którego pewnego popołudnia wybraliśmy się do Krainy Wygasłych Wulkanów, były rodzinne warsztaty geologiczne. Ponieważ odbywają się one o 10 rano, co dla naszej rodziny śpiochów jest porą dość wczesną, postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Dzięki temu nie musieliśmy zrywać się skoro świt w sobotę a w niedzielę mogliśmy trochę pochodzić po pobliskich górach. I wiecie co? Tak nam się podobało, że jesienią chcielibyśmy się tam wybrać ponownie.
Kraina Wygasłych Wulkanów
Mieszkamy w samym sercu Dolnego Śląska, więc od Gór i Pogórza Kaczawskiego dzielą nas niecałe 2 godziny jazdy samochodem. To właśnie ten rejon nazywany jest Krainą Wygasłych Wulkanów. W rzeczywistości wulkany te wygasły już tak dawno temu, że żaden z nich nam oczywiście nie grozi. Nigdy więcej się nie obudzą. Pozostały po nich charakterystyczne formy skalne, przede wszystkim stożki wulkaniczne. Największy z nich, Ostrzyca, osiąga wysokość 501 m n.p.m. Jeśli jeszcze raz będziemy w okolicy, chciałabym na nią wejść.
Zatrzymaliśmy się w Willi Greta w Dobkowie. Zdecydowaliśmy się na to miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze to właśnie nieopodal niej znajduje się Sudecka Zagroda Edukacyjna, w której odbywa się część warsztatów geologicznych. Po drugie jest to chyba najczęściej polecany obiekt w okolicy. Faktycznie jest to miejsce godne polecenia. Ładnie urządzone, ze smaczną kuchnią i uprzejmą obsługą, w pięknych okolicznościach przyrody. Jeśli Kraina Wygasłych Wulkanów na weekend, to tylko tam.
Warsztaty geologiczne – poszukiwanie agatów
Jak wspomniałam, rodzinne warsztaty poszukiwania i obrabiania agatów, w których wzięliśmy udział, odbywają się w Sudeckiej Zagrodzie Edukacyjnej w Dobkowie. W każdym razie tam jest spotkanie, z którego wyjeżdża się w teren i tam się później wraca, by przeciąć i oszlifować agaty. Warsztaty geologiczne poprowadził Marcin Jaśkiewicz, bardzo sympatyczny, pomocny i w przystępny sposób przekazujący wiedzę. Jak to wygląda? Najpierw jest spotkanie organizacyjne w zagrodzie. Potem przejazd na punkt widokowy, gdzie prowadzący chwilę opowiada o Krainie Wygasłych Wulkanów. Następnie jazda do kamieniołomu w Lubiechowej. Tam Marcin pokazuje agaty, daje wskazówki, jak ich szukać. Każdy dostaje okulary ochronne, saperkę i kilof. Rozpoczynają się poszukiwania. W międzyczasie prowadzący oczywiście pomaga. Każdy musi coś znaleźć. Potem wracamy do zagrody, gdzie Marcin przecina nasze potencjalne agaty a my szlifujemy i polerujemy najładniejsze okazy.
Na warsztatach byliśmy we czwórkę. Zapłaciliśmy za nie 100 zł. Terminy warsztatów sprawdzicie na stronie Sudeckiej Zagrody Edukacyjnej. Możecie też skontaktować się bezpośrednio z Marcinem Jaśkiewiczem. U niego możecie się też zapisać (ilość miejsc jest ograniczona).
Wieża widokowa Gozdno
To jest takie miejsce, do którego trudno trafić a szkoda, bo zdecydowanie warto się tam wybrać będąc w okolicy. Najlepiej jadąc od Świerzawy skręcić za Gozdnem w lewo w parking pod lasem. Stamtąd krótki spacer na niewielkie wzgórze i jest się na miejscu. Widać, że wieża jest jeszcze nowa (powstała w 2018 roku). Jest dobrze utrzymana. Wokół jest w miarę czysto. Na szczycie są stoły, ławy. Można posiedzieć, odpocząć. Jest stamtąd piękny panoramiczny widok na Góry Kaczawskie. Tutaj możecie zobaczyć mój film z wieży. Jakość komórkowa, ale widać, że warto tam się wdrapać.
Rudawy Janowickie – Krzyżna Góra i Sokolik
Rudawy Janowickie leżą w Sudetach Zachodnich, na południe od Gór Kaczawskich. Parking na Przełęczy Karpnickiej, skąd postanowiliśmy wejść na szlak, dzieli od Dobkowa tylko 30 minut jazdy samochodem. Większość szlaku na Krzyżną Górę i Sokolik wiedzie lasem, więc jest dobrze zacieniona i przyjemna do przejścia nawet w cieplejsze dni. Trasa (prócz tej na Krzyżną Górę, którą spokojnie można ominąć i na sam szczyt Sokolika) jest łatwa. Nie jest też długa. Razem z postojami zajmuje najwyżej kilka godzin. Można się tam wybrać nawet z mniejszymi dziećmi. Ja osobiście wolę dłuższe trasy w wyższych górach, ale to było przyjemnie spędzone przedpołudnie.
Z Przełęczy Karpnickiej ruszyliśmy zielonym szlakiem do Schroniska Szwajcarka a potem od razu na Husyckie Skały, z których już można podziwiać widoki. Następnie odbiliśmy na bok czarnym szlakiem, bo postanowiliśmy wdrapać się na Krzyżną Górę. Krzyżna Góra osiąga wysokość 654 m n.p.m., ale szlak jest wąski a na końcowym odcinku wymaga wspięcia się po stromych kamiennych schodach zabezpieczonych średnio. Ze szczytu ładny widok, ale miejsca niewiele. Dla mnie trochę strasznie. Schodziłam stamtąd szybciej niż weszłam. Po zejściu do Husyckich Skał ruszyliśmy czerwonym szlakiem na Sokolik. Większość trasy jest szeroka, przyjemna i nie wymaga wielkich umiejętności. Dopiero samo wejście na kamienny szczyt może budzić lęk. Są jednak schody i jeśli nie macie lęku wysokości czy przestrzeni, z łatwością również z nimi sobie poradzicie. Widoki piękne. Sokolik jest nieco niższy od Krzyżnej Góry, osiąga wysokość 642 m n.p.m. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Szwajcarce, żeby coś zjeść. Jeśli złapie Was wilczy głód, możecie się tam posilić. W innym wypadku poszukajcie czegoś lepszego. Ja żałowałam, że nie wróciliśmy na obiad do Willi Greta.
Lubicie takie aktywne weekendy? Gdzie lepiej odpoczywacie, nad wodą czy w górach?