Od jakiegoś czasu staram się minimalizować ilość zalegających kosmetyków i w styczniu w końcu mi się to udało. Przybyło mi zdecydowanie mniej kosmetyków niż zużyłam. W dodatku powstrzymałam się od niepotrzebnych zakupów i styczniowe nowości to same kosmetyki, które szybko i z wielką przyjemnością wypróbuję. Z boxów kupionych dużo wcześniej był tylko Chillbox, obecnie również od niego robię sobie przerwę.
Z konkursu L’Occitane wpadł mi uroczy komplecik miniaturek z masłem shea: krem do rąk i balsam do ust. Mam już identyczny, dlatego ten prawdopodobnie dołożę do urodzinowego rozdania, które miało być w styczniu, ale z racji mojej choroby przesunęłam je na luty.
Nie wiem czy widać, jak ogromne jest to opakowanie, ale to 3 kg aromatycznej soli regenerującej do kąpieli o zapachu jaśminu. Pierwsza wygrana w konkursie na face&look.
A jak jesteśmy przy nagrodach, to wygrałam również w konkursie Angel na Instagramie witaminowy zestaw Norel. Całkiem fajny na początek przygody z marką, prawda?
Balsam do ciała Soraya też wygrałam. A panda Isana to jedyny spontaniczny zakup na później, ale że żele pod prysznic schodzą mi bardzo szybko, to całkiem niedługo ją wypróbuję. Poza tym wygląda uroczo.
O płynie do płukania ust Sylveco pisałam ostatnio, więc myślę że nikogo nie dziwi ten zakup. Koniecznie chciałam też wypróbować coś z nowości Vianek, ale jedyną potrzebą, jaką u siebie znalazłam, był żel do higieny intymnej. Cóż, dobre i to.
I to by było na tyle. Niewiele, ale czuję, że ze wszystkiego będę tym razem zadowolona. Nareszcie!