Jeśli chodzi o zapasy kosmetyków, widzę światełko w tunelu. Zapasy stopniowo zmniejszają się, a niektóre kosmetyki mogę spokojnie kupować na bieżąco, bez wyrzutów sumienia. I takie dokładnie były moje zakupy w Triny, gdzie do koszyka wpadł mi tonik jeszcze nie znanej mi marki Orientana, ulubiony płyn do płukania ust Sylveco i nowość – peeling do ciała Vianek.
Przy okazji realizacji recepty w aptece internetowej kupiłam 2 szampony dla wrażliwej skóry głowy, dla mnie i dla córki. Na razie używamy Physiogel, ale o ile u siebie widzę poprawę, tak u niej niestety nie.
Na początku lutego Biedronka miała trochę ciekawych kosmetyków w ofercie. Kupiłam serum Delii, bo inne mi się właśnie skończyło i mydełko Linda.
Był też duży wybór masek do twarzy. Ja wybrałam dla siebie odmładzającą z kawiorem i rewitalizującą z algami morskimi. Dorzuciłam jeszcze maskę na dłonie i kule do kąpieli.
W Minti Shop dokupiłam brakujące pędzle, Hakuro H55 do pudru i H18 do masek. Przy okazji wzięłam też ślubną kostkę Essie, bo już od dawna mnie kusiła, ale okazuje się, że bardzo kiepsko trafiłam. Te śliczne pastele mają bardzo słabe krycie i szybko odpryskują.
Krem i serum Revitalift Filler [HA] wpadły mi przy okazji kampanii Klubu L’Oreal.
I to by było na tyle. Lubię mieć 1-2 kosmetyki do pielęgnacji w zapasie, ale duża ilość tych samych kosmetyków mnie przytłacza. A jak jest u Was? Macie duże zapasy czy raczej kupujecie kosmetyki na bieżąco?