Lubię porządki w sensie pozbywania się zbędnych rzeczy i oczyszczania przestrzeni. Dlatego zawsze cieszą mnie te posty denkowe, bo z jednej strony trzymam puste opakowania kosmetyków, żeby Wam o nich opowiedzieć, a z drugiej strony czuję ulgę, kiedy się ich pozbywam. Też tak macie? Dziś do śmieci powędruje całkiem spora gromadka.
1. Odświeżająca mgiełka do twarzy Balneokosmetyki – odpowiadała mi pod każdym względem i na pewno jeszcze do niej wrócę. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj.
2. Crystal peeling gel Skin79 – bardzo wydajny delikatny peeling enzymatyczny. Nie wykluczam ponownego spotkania. Więcej o nim tutaj.
3. Bioaktywny krem barierowy Oillan – bardzo przyjemny krem, szczególnie na zimowe wyjścia na dwór. Nie jest zbyt ciężki i tłusty, nie zapycha. Polecam szczególnie na wietrzną jesienną i zimową aurę.
4. Serum do twarzy, szyi i dekoltu Witaminy A + E + F Delia – na początku bardzo mnie zdziwiło, bo nie spojrzałam na skład i nie spodziewałam się olejku. Ostatecznie jednak byłam z niego zadowolona. Stosowałam co kilka dni na noc i zauważyłam, że twarz była lepiej nawilżona.
5. Krem siarkowy antybakteryjny matujący Barwa Siarkowa – bardzo żałuję, że nie używałam go latem, bo jestem ciekawa, jak by się wtedy sprawdził. Jesienią i zimą efekty były świetne. To chyba pierwszy krem, który tak naprawdę i na długo matowił moją skórę. A w dodatku cudownie cytrusowo pachniał. Polecam.
6. Balsam do ciała Cloud Cuckoo Land Bomb Cosmetics – zapach cudowny! Coś pomiędzy Rafaello a Malibu. Skład jednak przeciętny i nawilżenie słabe. Pod koniec opakowania miałam wrażenie, że mogłabym się nim smarować co chwilę, a skóra i tak nie byłaby nawilżona.
7. Pielęgnujący krem do mycia Nawilżania Le Petit Marseillais – przyjemnie otulający umilacz kąpieli. Miły dla nosa zapach, brak wysuszania. Więcej o nim przeczytacie tutaj.
8. Kremowy żel pod prysznic z ekstraktem z jeżyn Isana – zapach bardziej słodki niż owocowy, ale nadal przyjemny. Chętnie wracam do tych żeli w różnych wariantach i choć czasem nie trafiłam z zapachem, to pielęgnacyjnie jeszcze nigdy mnie nie zawiodły.
9. Olejek do ciała Evree Power Fruit – mimo naprawdę fajnego składu nie polubiłam się z nim. Olejek jest dwufazowy, więc nie raz i nie dwa się zdarzało, że przeciekał mi przez palce, poza tym w ogóle nie chciał się wchłaniać. Zasypiałam oblepiona tłustym filmem, czego absolutnie nie cierpię.
10. Organiczny peeling do ciała Perłowa Róża – miałam obawy, że może mnie podrażniać, ponieważ jest to peeling na bazie soli, ale nic takiego się nie działo. Odpowiednia konsystencja, całkiem konkretny zdzierak. Zapach nie do końca przyjemny i naturalny, ale może Wam bardziej będzie odpowiadał. Więcej o nim tutaj.
11. Nawilżający krem do stóp Vianek – mój mąż poleca go swoim kolegom. To chyba najlepsza rekomendacja.
12. Olej arganowy Mokosh – wypróbowałam chyba większość olejów i eliksirów tej marki i do takiej pojemności (100 ml) nie pasuje mi pipeta. Olej do ciała kompletnie się u mnie nie sprawdza, do kąpieli się nie nadaje. Używałabym do włosów i do twarzy, ale zdecydowanie wolałabym, żeby miał mniejsze opakowanie.
13. Pore Refining Solutions Correcting Serum Clinique – miał zmniejszać widoczność porów. Nie zauważyłam. Za to okropnie śmierdzi alkoholem. Pełnowymiarowego opakowania na pewno nie kupię.
14. Sól do kąpieli biała herbata i imbir Accentra – zapach miała przyjemny, ale zniknął od razu po dodaniu do wody. Szkoda.
15. Perfumy Lolita Lempicka Lolita Lempicka – mini flakonik rozśmieszył mnie swoją wielkością, ale okazało się, że perfumy starczyły mi na naprawdę długi czas. Fiołki, anyż, lukrecja i wanilia to nie są moje ulubione nuty zapachowe, ale w tym zestawieniu całkiem mi się podobały. Zapach średnio trwały jednak i raczej będzie to moja jednorazowa przygoda.
Jak tam Wasze denka? Też odczuwacie ulgę, kiedy pozbywacie się tych wszystkich pustych opakowań?