Ze wszystkim jestem spóźniona. W tym świątecznym zamieszaniu nie wyrabiam się ze wszystkim. Może remont tuż przed świętami nie był dobrym pomysłem, ale przynajmniej będzie ładnie, prawda? Pocieszcie mnie, bo zasypiam na siedząco… Dlatego dziś tylko szybki przegląd zużyć z zeszłego miesiąca wraz z mini recenzjami.
1. Krem nawilżający na dzień Nivea Q10 plus – latem był dla mnie za ciężki a jesienią spowodował wysyp niedoskonałości. Ostatecznie do końca zużył go mój mąż. I prosił o więcej. Z czego wnioskuję, że ten krem może się jednak sprawdzić, ale na pewno nie u każdego.
2. Skoncentrowany hydrolat z róży damasceńskiej Labolatorium Cosmeceuticum – jego zapach był dla mnie niemal nie do przejścia. Działanie poprawne, nie na tyle dobre, by do niego wrócić.
3. Miniatura, nie taka mała bo 10 gramowa, maseczki Bee Pure z jadem pszczelim i miodem manuka – nie zrobiła z moją twarzą nic. Zero efektów. Dlatego ja się na pełnowymiarową wersję nie skuszę.
4. Masło do ciała Passion Fruits Athena’s Treasures – przywiozłam ze sobą z Rodos. Na upalne lato było za ciężkie, ale jesienią sprawdziło się świetnie. Przyjemny zapach i nawilżenie na niezłym poziomie. Może kiedyś jeszcze sobie kupię?
5. Masło do ciała pomarańcza, cynamon i goździk Harmonique – prawdopodobnie najlepsze masło, jakiego kiedykolwiek używałam. Żałuję, że już dobiło dna. Więcej przeczytanie o nim w osobnym wpisie.
6. Odżywczy eliksir do ciała melon z ogórkiem Mokosh – podobnie jak inne mazidła tej marki wychodził już mi bokiem. Nie wiem, co z nimi jest nie tak, skład super, zapach przyjemny, ale wchłaniać się nie chcą, do kąpieli nie nadają. Ja jestem na nie.
7. Żel pod prysznic Isana Elegance z ekstraktem z magnolii – od innych limitek z Rossmanna odróżniał właściwie tylko zapach. Wszystkie one pachną przyjemnie, choć każdy inaczej, przyzwoicie myją, nie wysuszają. Lubię do nich wracać.
8. Odżywka do włosów 3 olejki Garnier Fructis – gości już w moim zestawieniu kolejny raz. Ułatwia rozczesywanie włosów, sprawia, że są gładkie, miękkie i miłe w dotyku. Na pewno nie było to moje ostatnie opakowanie.
9. Odżywka Nivea Straight & Gloss Care – pomaga okiełznać moje puszące się włosy. Dzięki niej są gładkie ale absolutnie nie przyklapnięte czy szybko przetłuszczone. Kupię na pewno.
10. Antyperspirant w kulce 48-godzinna skuteczność Vichy – wiele osób polecało mi go jako najbardziej skuteczny antyperspirant, ale niestety w cieplejsze dni nie dawał sobie rady. Dlatego to mój pierwszy i ostatni egzemplarz.
11. Balsam do ust z masłem shea L’Occitane – dobrze chronił usta przed wysuszaniem, ale kompletnie nie odpowiada mi taka mało precyzyjna formuła. Raz się wycisnęło za mało, raz za dużo, musiałam bardzo uważać, by nie wyjechać poza usta. Jest ok ale nie dla mnie.
12. Maska ściągająca na nos Clean-on 2 STEP Skin79 – nie sprawdziła się u mnie. Pierwszy plasterek, oczyszczający, pozostawił po sobie na nosie ciemne zabrudzenia. A skuteczność – znikoma. Dużo lepiej radzą sobie plasterki Holika Holika.
I to by było na tyle. Życzę Wam, i sobie przy okazji, by doba nieco się wydłużyła, chociaż do świąt.