Nie jestem w stanie napisać pełnej recenzji o każdym zużytym kosmetyku. Zresztą o większości nawet nie mam ochoty. Szerzej staram się pokazywać tutaj tylko kosmetyki ciekawe, godne uwagi. Denko to taki czas, kiedy mogę napisać kilka słów o całej reszcie. Wierzcie mi, czasem tyle wystarczy, bo mimo że staram się kupować z głową, trafiam różnie. Pewnie też tak macie. Jesteście ciekawe, co udało mi się zdenkować w kwietniu? Jeśli tak, zapraszam na krótki przegląd.
1. Woda micelarna Allverne – koszmar jakich mało. Ma bardzo intensywny duszący zapach, do którego naprawdę trudno się przyzwyczaić i mocno szczypie w oczy. Zdecydowanie nie polecam.
2. Olejek do demakijażu dla cery normalnej i mieszanej Nacomi – bardzo fajny olejek ale bez emulgatora, więc do stosowania wyłącznie ze ściereczką, w innym wypadku bardzo trudny do zmycia. Ja nie jestem fanką takiego oczyszczania twarzy, więc to nasze ostatnie spotkanie. Pełną recenzję znajdziecie w tym miejscu.
3. Żel do mycia twarzy Refresh Kolastyna – na bazie silnych detergentów (SLS), których na co dzień nie używam do mycia twarzy. Nie można mu jednak odmówić skuteczności, olejek z twarzy zmywał perfekcyjnie. Sama nie kupię go ponownie.
4. Regenerująco-odżywczy krem z masłem shea Miya – jak na najcięższy z kremów marki jest zadziwiająco lekki. Na noc sprawdzał się u mnie bardzo dobrze i nie wykluczone, że jeszcze do niego wrócę.
5. Energetyzujący krem nocny Bandi – skład ma nieco lepszy niż krem na dzień z tej serii, ale nie polubiłam go. Niczym szczególnym się nie wyróżniał a zapach, taki jakiś chemiczny, dość mocno mnie od niego odrzucał.
6. Biosiarczkowa maska oczyszczająco-wygładzająca Balneokosmetyki – składowo całkiem fajna, na bazie glinki i wody siarczkowej, ale powoduje nieprzyjemne uczucie nawet nie mrowienia a szczypania skóry, dlatego ja do niej nie wrócę. Więcej na temat całej serii 3 kroki do doskonałej skóry Balneokosmetyki pisałam tutaj.
7. Kremowy żel pod prysznic Golden Beauty Isana – nie zachwycił mnie zapachem monoi i ambry. Jest zbyt ciężki i słodki, choć myje oczywiście bez zarzutu.
8. Nawilżający krem do stóp Vianek – najlepszy krem do stóp, jaki znam. I nie jest to wyłącznie moje zdanie. Na pewno zagości u mnie ponownie.
9. Krem do rąk do skóry suchej z masłem shea L’Occitane – uwielbiam maluszki tej marki za szybkie wchłanianie, natychmiastowa ulgę i przyjemne dla nosa zapachy. W dodatku takie kompaktowe opakowania można mieć zawsze pod ręką. Z pewnością nie jest to moje ostatnie opakowanie.
10. Naturalne masło shea do ciała Poziomka Bioamare – przyjemne tłuste i ciężkie smarowidło o słodkim ale przełamanym kwaśną nutą zapachu truskawek. Na chłodniejsze miesiące w sam raz. Kiedy jest ciepło, wolę zdecydowanie lżejsze formuły. Niedługo napiszę nieco więcej o masłach tej marki.
Niewiele pustych opakowań w tym miesiącu. I wiecie co? Tęsknić będę tylko za kremem do rąk i do stóp. Jeśli nie znacie, spróbujcie.