Szybki przegląd kosmetyków, które zużyłam w czerwcu. Co ciekawe, żaden z nich nie okazał się absolutnym bublem, ale też niewiele z nich mnie zachwyciło na tyle, bym sięgnęła po nie ponownie. Zapraszam na garść mini recenzji.
Kosmetyki do twarzy – Soraya, Garnier, Bielenda
Peeling potrójnie złuszczający Soraya
Bardzo, bardzo wydajny. Niezwykle silny. Bazuje przede wszystkim na rozdrobnionych łupinach orzecha, a dodatkowo zawiera kwas salicylowy. Byłby idealny, gdyby nie dodatek silnych środków myjących, chociaż ja nie odczułam ich obecności.
Maska ściągająca pory z węglem Garnier Pure Charcoal
Przyjemna. Dobrze wykrojona, nasączona. Nie zsuwa się z twarzy. Ładnie, delikatnie pachnie. Nie podrażnia oczu, nie pozostawia na twarze lepkiego filmu. Lekko nawilża i koi. Ściągnięcia porów nie zauważyłam.
Nawilżająca mgiełka kokos i aloes Bielenda
Ma przyjemny zapach, w którym dominuje aloes. Jest on jednak bardzo intensywny. Zbyt intensywny moim zdaniem, by mgiełkę stosować na twarz. Poza tym nieco szczypie w oczy, więc do ciała jak najbardziej, ale zamiast toniku do twarzy – niekoniecznie.
Kosmetyki do ciała – Yope, Cosnature, Holika Holika
Żel pod prysznic róża i kadzidłowiec Yope
Mój, jak dotąd, ulubiony wariant zapachowy żeli tej marki. Cudowny, ciepły i słodki oraz nieco orientalny zapach róż uprzyjemnia kąpiel. Sam żel zaś nie pieni się mocno, ale jest wydajny i delikatny.
Lotion do ciała dzika róża Cosnature
Słodki, chemiczny zapach i rzadka, lejąca konsystencja plus skąpe nawilżanie to nie jest to, czego szukam w kosmetykach do pielęgnacji ciała. Żegnam bez żalu.
Żel aloesowy Holika Holika
Sprawdził się u mnie w zasadzie na każdej płaszczyźnie. Do nawilżania włosów, skóry głowy po farbowaniu henną, do łagodzenia skóry po opalaniu. Używałam go też na zmianę z Fenistilem, kiedy dostałam wysypki po słońcu. Dobrze łagodzi, trochę chłodzi, generalnie przynosi ulgę.
Kosmetyki do włosów – Khadi, Sylveco, L’Oreal, L’biotica
Henna Khadi jasny brąz
Zapowiada się nowy hit, bo po wielu latach farbowania drogeryjnymi farbami polubiłam farbowanie henną. Ta daje na moich włosach ładny, ciepły odcień brązu. Dobrze i na długo pokrywa siwe włosy. Na pewno jeszcze o niej przeczytacie, bo przymierzam się powoli do wpisu o hennie jako sposobie na farbowanie włosów.
Balsam myjący do włosów z betuliną Sylveco
To jest mój ulubiony szampon do włosów. Jest wydajny, naprawdę nieźle się pieni. Dobrze domywa włosy, nawet po olejowaniu (oczywiście po wcześniejszym zemulgowaniu balsamem). Włosy są po nim świeże, a jednocześnie moja wrażliwa skóra głowy jest ukojona. Mam już kolejne opakowanie.
Olejek w kremie L’Oreal Elseve
Szalenie wydajny. Nawet nie pamiętam, od kiedy go mam. Nakładałam go na wilgotne włosy i nie spłukiwałam. Dociążał je, ale nie obciążał nadmiernie. Sprawiał, że włosy były miękkie, gładkie, dobrze się rozczesywały.
Maseczka do włosów Argan & Złoto 24K L’biotica Biovax
Ta maska z kolei nic nie robiła z moimi włosami poza ułatwianiem rozczesywania. Ostatecznie zużyłam ją jako pierwsze O podczas mycia włosów metodą OMO i do emulgowania oleju.
Najbardziej polecam delikatny dla skóry głowy ale dobrze domywający włosy balsam myjący Sylveco, cudnie pachnący różany żel pod prysznic Yope i hennę Khadi, jeśli zastanawiacie się nad taką formą farbowania włosów.