Ostatnio niewiele się u mnie na blogu działo. Wszystko za sprawą wakacji, które rodzinnie zaczęliśmy nieco wcześniej spędzając 2 tygodnie czerwca w słonecznej Turcji. Także stamtąd przywiozłam puste opakowania po zużytych kosmetykach. Trochę się ich nazbierało.
1. Płyn do płukania jamy ustnej Listerine Total Care – mój ulubieniec wśród płynów do płukania ust i pośród różnych wariantów tej marki. Z pewnością kupię kolejne opakowanie.
2. Płyn do płukania jamy ustnej Listerine Total Care Sensitive – kupiłam bo potrzebowałam małą butelkę na podróż, a mojego ulubionego nie było. Jak dla mnie trochę zbyt delikatny.
3. Zmywacz do paznokci w chusteczkach NU – fajny gadżet do zabrania w podróż. Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze mam obawy, że tradycyjny zmywacz w buteleczce wyleje mi się w walizce. Chusteczki są lepszym pomysłem, zajmują mniej miejsca. Nie pachną zbyt intensywnie. Jedna z powodzeniem zmywa 10 paznokci, chociaż trzeba się trochę namachać. Jak zużyję te, na pewno kupię kolejne, ale być może wypróbuję inną markę.
4. Maska-peeling-żel 4w1 oczyszczająco-matująca Tołpa – do końca nie wiem, co to jest. W dodatku na opakowaniu nie ma precyzyjnego opisu użycia. Nałożyłam jak maseczkę i chwilę potrzymałam. Bardzo fajnie oczyszcza twarz. Wydajna. Pewnie skuszę się na kolejną.
5. Matujący żel do mycia twarzy z mikrogranulkami Perfecta – byłby niezły gdyby nie te granulki. Już wiem, że nie lubię żeli z granulkami. Na pewno więcej nie kupię.
6. Peeling enzymatyczny Lirene – bardzo delikatnie ale skutecznie złuszcza naskórek. Świetny produkt. Chętnie kupię ponownie.
7. Truskawkowy olejek do kąpieli Farmona – nie jest olejkiem, którego się spodziewałam, a raczej płynem do kąpieli. Jako płyn jest całkiem przyzwoity, dobrze się pieni, przyjemnie pachnie, jest wydajny. Być może jeszcze kupię.
8. Antyperspirant do stóp i dłoni Etiaxil – jedyny produkt z denka, który wyrzucam nieskończony. Już po pierwszym użyciu, rok temu, tak mi podrażnił skórę stóp, że musiałam ją leczyć przez wiele dni. Nie zaryzykuję kolejnego razu.
9. Mydło w kostce Dove – lubię od dawna. Miękkie, kremowe, delikatnie pachnące. Jeśli kupuję mydło w kostce, to prawie zawsze to.
10. Maseczka typu peel off Tchibo – najlepsza z zestawu. Całość była jednak na tyle słaba, że nie kupię go ponownie.
11. Różany krem do rąk masło Shea L’Occitane – uwielbiam! Maleństwo które się zmieści w każdej kieszeni i warto zawsze mieć przy sobie. Moja ulubiona wersja tych miniaturowych kremów.
12. Nawilżająca odżywka-maska zwiększająca objętość Tołpa – niedopasowana do typu moich włosów. Były po nich sztywne i napuszone. Więcej po nią nie sięgnę.
13. Maść do rąk Hud Salva – zimą uratowała mi życie, a właściwie dłonie. Jak na maść jej stosowanie jest całkiem przyjemne. Szybko się wchłania. Działa od pierwszego zastosowania zdecydowanie poprawiając stan skóry. Nakładałam codziennie na noc i mogłam się cieszyć pięknymi dłońmi.
14. Balsam myjący do włosów z betuliną Sylveco – mój kolejny hit. Delikatny skład. Domywa włosy po oleju (myte systemem OMO). Nie plącze włosów. Sprawia, że po umyciu są miękkie i gładkie. Już kupiłam kolejne opakowanie.
15. Balsam do ciała wzmacniający naczynka Beauty Naturalis – jest dość rzadki, ale szybko się wchłania. Nie zauważyłam, by poprawił stan naczynek, a mam ich na nogach sporo (jak to sprawdzić?). Nie nawilża skóry. Nie polecam.
16. Peelingujący żel pod prysznic Dove – nie nazwałabym peelingującym, bo drobinki są właściwie nieodczuwalne podczas mycia. Poza tym fajna konsystencja, dobra wydajność. Polubiliśmy się.
17. Żel pod prysznic Dove mleko kokosowe z płatkami jaśminu – podobny do poprzednika, ale gęstszy, bardziej kremowy, trudniejszy do spłukiwania.
Znacie moje zdenkowane kosmetyki? Ciekawa jestem, co Wam udało się zużyc.