2 pary dorosłych skarpetek, 2 pary dziecięcych, 2 pary majtek, 2 pary dziewczęcych majteczek, 2 koszulki… Stos rzeczy w koszu do prania rośnie codziennie w zastraszającym tempie. Jak sobie z nim radzić, szczególnie gdy dysponujemy małym mieszkaniem i nie mamy miejsca lub funduszy na elektryczną suszarkę a pogoda nie sprzyja suszeniu prania na balkonie?
Warto wstawiać pranie wieczorem, jak tylko dzieci kładą się spać. Wtedy spokojnie można je rozwiesić na suszarce w salonie. Nikomu nie przeszkadza i wyschnie przez noc (dużo szybciej niż w małej łazience).
Jak to sobie jeszcze ułatwić? Dobrze jest dzielić pranie na ciemne, kolorowe i białe. Do każdego prania radzę dodać chusteczki zapobiegające farbowaniu Domol (dostępne w każdym Rossmannie za ok. 9 zł, często w promocji). Wyłapują one uwolnione do wody barwniki chroniąc ubrania przed zafarbowaniem. Dzięki nim białe ubrania nie szarzeją w praniu a kolory są nadal intensywne.
Aby chronić ubrania i oszczędzić czas prania, warto rozważyć pranie na krótkich programach i w niższej temperaturze (u mnie to jest na przykład 45 minut w 40’C). Codzienne ubrania mają zwykle niewielkie powierzchniowe zabrudzenia lub są tylko przepocone i naprawdę nie potrzebują gruntownego prania w wysokiej temperaturze, która sprzyja niszczeniu tkanin, a szczególnie kolorów. Większe zabrudzenia (np. plamy z tłustych sosów warzywnych) możemy chwilę przed praniem właściwym zaprać w misce z dodatkiem odplamiacza (ja preferuję Vanisha, wychwalane w wielu miejscach mydełko odplamiające Dr. Beckmann z Rossmanna w ogóle się u mnie nie sprawdza) lub polać nim plamę bezpośrednio przed włożeniem ubrania do pralki.
Żeby ułatwić sobie prasowanie (tak naprawdę to jego nie cierpię ;-)), do każdego prania używam płynu do płukania. Najbardziej lubię niebieski Lenor, ale kupuję też inne warianty zapachowe, bo po dłuższym używaniu przestaję go czuć. Dzięki płynowi do płukania pranie jest bardziej miękkie i tak łatwo się nie gniecie.
A żeby było jeszcze łatwiej, pranie z pralki trzeba wyciągać i rozwieszać zaraz po tym, jak pralka skończy pranie. Nastawiamy wysokie obroty wirowania, by pranie szybko schło, ale jak poleży trochę w pralce, jest okropnie pogniecione. Nie pomoże mu już żadne strzepywanie. Dlatego zaraz po skończonym cyklu pranie powinno się powiesić, upewniając się, że wiszące na suszarce nie ma żadnych zagięć itp. Dzięki temu, być może (jeśli nie jesteśmy fanatykami prasowania, ja nie!), po wyschnięciu ubrania będzie można od razu złożyć na półkę. :-)