Drugą połowę czerwca spędziłam wraz z rodziną na Kos. Nie był to nasz pierwszy pobyt w Grecji, ale z pewnością należał do tych najbardziej udanych. Przywieźliśmy mnóstwo zdjęć, wspomnień i kiedyś, podobnie jak na Zakynthos, chętnie tam wrócę.
Kos, mimo że jest bardzo małą wyspą (długą na 50 km i szeroką na max. 10 km), ma sporo do zaoferowania. Mieszkaliśmy mniej więcej po środku południowego wybrzeża wyspy, w pobliżu miasteczka Kardamena. Zwiedziliśmy centralną i zachodnią część Kos.
Kardamena
Kardamena to niewielkie portowe miasteczko z niską zabudową, małą promenadą i piaszczystą plażą. Jest tam mnóstwo klubów nocnych, więc życie tętni głownie nocami. W ciągu dnia jest całkiem spokojnie, szczególnie jeśli zejdzie się z głównych uliczek otoczonych straganami. Tam można trafić na malownicze przytulne knajpki, z których aż nie chce się wychodzić. Kardamena jest naprawdę urokliwa i wyjątkowo przypadła mi do gustu.
Polecam Wam szczególnie The Garden Cafe and Cocktail Bar ze stolikami pod akacjami i drzewkami cytrynowymi. Bajka!
Paradise Beach
Paradise Beach to jedna z najpiękniejszych plaż na południowym wybrzeżu Kos. Niby nic szczególnego, piaszczysta plaża (prawie jak nad Bałtykiem), łagodne zejście do morza, ale wystarczy spojrzeć na nią z innej perspektywy i nazwa od razu nabiera znaczenia.
Na Paradise Beach wybraliśmy się samochodem pożyczonym w hotelu z chyba najpopularniejszej wypożyczalni samochodów na Kos – Kosmos. Mały samochód Nissan Micra na 1 dzień z fotelikami dla dzieci i pełnym ubezpieczeniem kosztował nas 60 € (plus paliwo oczywiście).
W pobliżu Paradise Beach nie ma hoteli. Na plaży można jednak wypożyczyć zestaw plażowy (2 miękkie leżaki plus stolik i parasol 4 €), coś zjeść czy skorzystać z toalety. Podczas naszego pobytu, a spędziliśmy tam prawie cały dzień, nie było dużo ludzi.
Zatoka Kefalos
Zatoka Kefalos położona jest nieco dalej na zachód, dosłownie 5 minut jazdy samochodem od Paradise Beach. Znajdują się tam ruiny wczesnochrześcijańskiej bazyliki Agios Stefanos. Jest też ładny widok na malutką wyspę Kastri z przepięknym biało niebieskim kościołem pod wezwaniem Św. Mikołaja, patrona marynarzy, rybaków i żeglarzy. Na lewo od kościoła widoczne są pozostałości twierdzy, która niegdyś chroniła Kos przed atakami piratów.
Sama plaża jest niewielka, żwirkowa. Można jednak wypożyczyć leżaki, coś zjeść i całkiem przyjemnie spędzić czas.
Zia
Zia była ostatnim punktem naszej objazdowej wycieczki pożyczonym samochodem. Jest to maleńka górska wioska położona w centralnej części wyspy. Jest ona bardzo popularna, szczególnie wieczorami, ponieważ rozpościera się z niej przepiękny panoramiczny widok na wyspę. Nic dziwnego, aby do niej dojechać pniemy się serpentynami w górę. Przyznam szczerze, że mnie te greckie wąskie i kręte drogi bez zabezpieczeń przyprawiają niemal o zawał serca. Ale warto. Widoki faktycznie są nieziemskie.
W Zia jest mnóstwo tawern, sklepików z pamiątkami i jest dość tłoczno. Dlatego warto odejść nieco dalej od parkingu i poszukać ustronnego miejsca. Szczególnie polecam Water Mill – przepiękną kolorową knajpkę przy starym wodnym młynie. Serwują przepyszną lemoniadę (3 €) a podobno kto nie pił lemoniady w Zia, nigdy nie był na Kos.
Co jeszcze warto zobaczyć na Kos
Ze względu na wysokie temperatury i chorobę dzieci nie widzieliśmy wschodniej części wyspy, w tym miasta Kos. Gdybym wybierała się ponownie, tam szukałabym hotelu, przy którejś z najładniejszych piaszczystych plaż na północy, Tigaki albo Marmari. Co nam zostało do zwiedzenia? Miasto Kos z XV-wiecznym zamkiem joannitów i platanem Hipokratesa, Asklepiejon (świątynia boga medycyny) do którego można dojechać turystycznym pociągiem z Kos, plaże w pobliżu Kos. Chętnie ponownie wybrałabym się również do Zia.