Kiedy jakiś czas temu Bielenda wypuściła serię maseł i peelingów do ciała Vegan Friendly, wiedziałam, że prędzej czy później ją wypróbuję. Drogeryjne kosmetyki z dobrym składem w przyjaznej cenie to przecież musi być hit. Jeśli śledzicie mojego bloga, to wybór wersji zapachowej nie powinien być zaskoczeniem. Pomarańcza! I wiecie co? Żałuję, że zdecydowałam się na nie tak późno.
Bielenda Vegan Friendly – peeling do ciała Pomarańcza
To jest nietłusty peeling oparty na cukrze i mielonych pestkach kokosa wzbogacony o ekstrakt z aceroli, która jest bogatym źródłem witaminy C oraz olejek pomarańczowy. Dlatego peeling ma nie tylko złuszczać martwy naskórek, ale i ujędrniać czy też uelastyczniać skórę.
To nie jest produkt, który zachwycił mnie od pierwszego użycia. Jak można się spodziewać, ma konsystencję gęstego żelu. Drobinki cukru ze względu na rodzaj opakowanie nie są zbyt duże, ale razem z drobinkami kokosa całkiem dobrze radzą sobie ze złuszczaniem, szczególnie kiedy nałożymy peeling na suchą skórę, a nie wilgotną jak radzi producent. Peeling pozostawia skórę przyjemnie gładką, bez tłustego filmu. Nie pachnie jak orzeźwiająca pomarańcza, raczej jak słodka galaretka pomarańczowa i choć nie jest to oczekiwany przeze mnie zapach, to całkiem przyjemny.
Na początku byłam nieco zawiedziona tym peelingiem. Bo zapach nie ten, bo siła tarcia zbyt mała. Miałam o nim po prostu inne wyobrażenie. Potem zaczęłam go używać na suchą skórę, było zdecydowanie lepiej, aż w końcu go polubiłam. To jest bardzo przyjemny peeling, do częstego stosowania, ale z pewnością nie dla amatorów mocnych wrażeń. Miejcie to na uwadze. Ja jeszcze nie wiem, czy kupię go ponownie. Być może zdecyduję się dla odmiany na wersję arbuzową.
Bielenda Vegan Friendly – masło do ciała Pomarańcza
Masło jest na bazie wody. Oparte jest przede wszystkim na oleju sojowym oraz maśle Shea i podobnie jak peeling jest wzbogacone o ekstrakt z aceroli i olejek pomarańczowy. Producent zapewnia, że ma nie tylko nawilżać skórę, ale i ją regenerować i uelastyczniać.
To masło to jest miłość od pierwszego użycia. Gęste, aksamitne. Wydajne. Łatwo się rozprowadza i bardzo szybko wchłania pozostawiając skórę miękką i miłą w dotyku. Pachnie zdecydowanie pomarańczą, świeżą, kwaśną, może nawet lekko gorzką. Jest to jednak bardzo subtelny zapach, nienachalny. Na skórze utrzymuje się przez jakiś czas powoli tracąc moc, ale nie myślcie, że wyczujecie go z daleka. To masło otula skórę delikatnym zapachem, nie sprawia, że pachnie nim cały pokój.
Masło Vegan Friendly Pomarańcza Bielendy to jest taki mój ulubiony typ masła. Treściwe ale nie tłuste. Nie zostawia śladów, nie muszę go wklepywać czy też wmasowywać. Nie klei się. Zapewnia mi intensywne i długotrwałe nawilżenie a skóra natychmiast po aplikacji zyskuje na atrakcyjności. Mój ulubiony cytrusowy zapach. Do tego świetny skład, wygodne opakowanie (uwielbiam masła w słoiczkach). I ta cena! 250 ml masła za niecałe 20 zł a jak dobrze poszukacie, kupicie i za 15 zł. Nieźle? Dla mnie bomba.
W serii Vegan Friendly od Bielendy znajdziecie jeszcze peeling arbuzowy oraz masła: awokado, kokosowe, buriti i karite. Znacie te kosmetyki? Zastanawiam się, czy zdradzić masło pomarańczowe z inną wersją.