Make Me Bio Featherlight – krem dla skóry tłustej i mieszanej

Nasza polska naturalna marka Make Me Bio najbardziej znana jest z niedrogiej cudownie pachnącej wody różanej. Ja też ją uwielbiam. Pisałam o niej nawet swego czasu. Asortyment marki jest jednak dość bogaty, znajduje się w nim przede wszystkim sporo kremów do twarzy. Największym powodzeniem cieszy się, znów różany, Garden Roses do cery suchej i wrażliwej, ale ja dla siebie wybrałam Featherlight przeznaczony dla posiadaczek cery mieszanej i tłustej. Jak wypada i czym się różni od Garden Roses? O tym już za chwilę.

Make Me Bio Featherlight

Make Me Bio Featherlight

Pierwsze spojrzenie na skład a potem na sam krem może przerazić. Bo czego się spodziewamy po kremie dla cery tłustej i mieszanej? Ultra lekkiej konsystencji kremu żelu, który odświeża, ale przede wszystkim matowi twarz na długie godziny. A tutaj? Bogaty w oleje ciężki i treściwy z wyglądu krem. Całość ratuje tylko świeży cytrusowy zapach. Kiedy jednak przełamie się człowiek i nałoży to cudo na twarz, okazuje się, że całość nie jest wcale tak tępa, jak wygląda, rozsmarowuje się całkiem łatwo i wchłania praktycznie natychmiast.

Krem nie obciąża cery. Nie zapycha. Nie sprawia, że od pierwszego użycia skóra jest przez długi czas matowa, to nie ten efekt. Twarz po aplikacji kremu jest świeża, promienista. Wygląda zdrowo. Pozostaje jednak na niej ledwo wyczuwalny film. Przy dłuższym stosowaniu można zauważyć, że cera jest wyciszona a wydzielanie sebum nieco się zmniejsza.

Make Me Bio Featherlight skład

Skład

Składniki (INCI): Citrus Aurantium Dulcis (Orange Blossom) Flower Water, Corylus Americana (Hazelnut) Seed Oil, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Oil, Cetearyl Glucoside, Glycerin, Tocopherol (Vitamin E), Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Citrus Grandis (Grapefruit) Oil, Limonene.

Warto zauważyć, że krem nie jest oparty na zwykłej wodzie, ale na wodzie z kwiatów gorzkiej pomarańczy, która ma działanie antybakteryjne i ściągające. Poza tym normalizuje, odświeża, łagodzi podrażnienia i nawilża. Dalej w składzie jest kilka ciekawych olejów. Wzmacniający naczynia włosowate i nawilżający olej z orzechów laskowych, bogaty w witaminę B17 odżywczy i ujędrniający olej z pestek moreli, hamujący działanie gruczołów łojowych a jednocześnie zapewniający odpowiedni poziom nawilżenia i blask olej jojoba a na koniec rozjaśniający i tonizujący olejek z grapefruita.

Make Me Bio Featherlight i Garden Roses

Featherlight a Garden Roses

Garden Roses przeznaczony dla cery suchej i wrażliwej ma zupełnie inny skład. Jest oparty na znanej z wszechstronnych właściwości wodzie różnej oraz wodzie z geranium, która odpowiednia byłaby również dla cery mieszanej czy tłustej. Potem w składzie ma kilka cięższych i bardziej odżywczych olejów (olej ze słodkich migdałów, również olej jojoba, olej z mango i z owoców macadamia). Ma piękny delikatny różany zapach, który być może znasz z już niemal kultowej wody różanej tej marki. Pachnie dokładnie jak ona, przy czym zapach ten, podobnie jak w przypadku Featcherlight, bardzo szybko się ulatnia. Jeśli chodzi o takie pierwsze wrażenie, to Garden Roses jest odrobinę bardziej treściwy, ale również dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Nie zapycha porów a przy dłuższym stosowaniu wyraźnie lepiej nawilża. Ja chętnie używam go na noc, ale znam osoby, które są w nim absolutnie zakochane i nie używają już innego kremu poza nim. Myślę, że jeśli posiadasz suchą cerę i nie straszny Ci zapach róż, będziesz zachwycona.

Make Me Bio Featherlight

„Błyszczeć powinnaś Ty, nie Twoja skóra”

No właśnie, co z tym błyszczeniem się. Otóż i dobrze i źle. Dobrze, bo przy dłuższym stosowaniu Featherlight cera uspokaja się i nie produkuje takiego nadmiaru sebum. Mniej się przetłuszcza i mniej się błyszczy. Jednocześnie jednak krem pozostawia na twarzy delikatny tłustawy film i z pewnością nie jest to coś, czego pragniesz. Zimą takie rozwiązanie się nawet sprawdza. Krem dodatkowo zabezpiecza cerę przed niekorzystnym wpływem warunków atmosferycznych. Poza tym dobrze współgra z innymi kosmetykami. Porządnie nawilża, ale nie obciąża cery. Jest bardzo wydajny i przy oszczędnym użyciu bardzo wygodny (łatwo się rozsmarowuje, szybko wchłania). Ma przyjemny świeży zapach grapefruita. Na chłodne dni jest idealny. W te cieplejsze do wypróbowania na noc, na dzień raczej nie polecam.

A Ty który wybierasz, Garden Roses czy Featherlight? A może znasz inny dobry krem do cery mieszanej i tłustej z przyzwoitym składem?